Rozstrzygają się losy wyborów kopertowych.

Zbliża się niezwykle gorący polityczny czas w Polsce. Wszystko za sprawą ustawy o głosowaniu korespondencyjnym. Aktualnie, znajduje się ona w Senacie. Zgodnie z oczekiwaniami, Marszałek tamtejszej izby Tomasz Grodzki maksymalnie wydłużył okres zajmowania się projektem do 30 dni. Jak tłumaczył, związane to było z koniecznością zasięgnięcia opinii przedstawicieli wirusologów, Państwowej Komisji Wyborczej czy Rzecznika Praw Obywatelskich . Dla rządzących taka sytuacja nie jest korzystna. Maksymalnie to utrudni  możliwość przeprowadzenia  wyborów w pierwszym  konstytucyjnym terminie, czyli 10 maja 2020 roku.

Oprócz problemów z nadmiernym “przetrzymywaniem” ustawy przez Senat Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało zmierzyć się z jeszcze większym wyzwaniem. To  jest już  znacznie poważniejsze. To niechęć przedstawicieli “Porozumienia” Jarosława Gowina do przeprowadzenia wyborów w maju.  Choć odbywają się liczne polityczne pertraktacje w tej sprawie , nadal brak jest kompromisowego rozwiązania. Niezagłosowanie “gowinowców” za majowymi wyborami korespondencyjnymi oznacza koniec koalicji Zjednoczonej Prawicy w jej dotychczasowej formie. Oznaczałoby to nic innego, jak utratę większości przez obóz rządzący.

Nowe wybory parlamentarne w warunkach epidemii oznaczałyby jeszcze większe niebezpieczeństwo dla obywateli, gdyż musiałyby odbyć się w sposób tradycyjny. To chyba najczarniejszy scenariusz z możliwych.

Partia rządząca rozpatruje również możliwość zorganizowania wyborów korespondencyjnych w innym terminie niż 10 maja. W  takim wypadku w grę wchodzą tylko dwie daty 17 lub 23 maja. Dodatkowy czas pozwoliłby na lepsze przygotowanie się do nowej formy wyborów. To rozwiązanie nie jest pewne. Podobnie jak poprzednio, hamulcowym mogą okazać się przedstawiciele “Porozumienia”.

Cała opozycja, na czele z Platformą Obywatelską, od początku opowiada się za wariantem związanym z ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej. Pozwoliłoby to przesuwać, co jakiś czas termin wyborów, aż do sierpnia tego roku. Trzeba pamiętać, że nad podstawie artykułu 232 Konstytucji ten rodzaj stanu nadzwyczajnego nie może zostać wprowadzony jednorazowo na czas dłuższy niż jeden miesiąc. Takiemu rozwiązaniu sprzeciwia się Prawo i Sprawiedliwość, które uznaje, że nie ma obecnie konstytucyjnych przesłanek do ogłoszenia stanu nadzwyczajnego.

W dniu dzisiejszym portal internetowy Onet podał, że rozpatrywana jest także możliwość podania się Prezydenta Andrzeja Dudy do dymisji. Taki manewr konstytucyjny pozwoliłby na przejęcie urzędu przez Marszałek Sejmu Ewę Witek. Korzyść z takiego rozwiązania polegałaby na tym, że inicjatywa podania nowej daty wyborów znalazłaby się po jej stronie. Elekcja mogłaby się odbywać w terminie sierpniowym bez wprowadzania stanu klęski żywiołowej. Szybko jednak okazało się, że to rozwiązanie jest nierealne.  Jeszcze rano na swoim twitterowym koncie zdementował je sam Andrzej Duda.

Znajdujemy się obecnie w patowej sytuacji. Jedno jest pewne – zapowiada się jeden z najbardziej emocjonujących politycznie tygodni w ostatnim czasie.

Tomasz Lisowski