Tego można było się spodziewać

Rządowe tarcze i samorządowe ulgi podatkowe cudu nie uczynią. Zapomogami nie da się rynku regulować. W związku z pandemią w regionie zwolnienia były i są. Tylko było czekać na grupowe. I doszło do nich. Na pierwsze zdecydował się stalowowolski producent trofeów sportowych. Tryumf zgłosił Powiatowemu Urzędowi Pracy zamiar zwolnienia 98. pracowników.

Puchary i medale muszą poczekać na lepsze czasy, bo w czasie zarazy mało kto o nich myśli. Zawsze można produkować „na magazyny”, ale trzeba mieć przynajmniej nadzieję, że przyjdą czasy, kiedy te magazyny będą się opróżniać. Gospodarka zwolniła i już kilka firm w Stalowej Woli oszczędza ograniczając zarobki pracownikom lub ograniczając czas ich pracy. Tryumf nie mógł sobie pozwolić na takie rozwiązanie i sięgnął po ostateczność. Zawiadomienie do PUP wpłynęło dwa tygodnie po świętach.

– Nie ma wielkich zapowiedzi zwolnień grupowych, ale wiemy, że pracodawcy nie przedłużają okresowych umów o pracę, a ofert pracy prawie nie ma – mówi Zofia Zielińska-Nędzyńska, dyrektor PUP w Stalowej Woli. Widać to w zestawieniach. O ile jeszcze w lutym lokalna gospodarka hulała, to widmo problemów pojawiło się już w marcu. W lutym do PUP wpłynęły 123 oferty pracy, na którą nie było jeszcze wielu chętnych i korzystali z tego Ukraińcy. Przed kryzysem bezrobocie w pow. stalowowolskim utrzymywało się na dość stabilnym poziomie 5,5 proc. Niedługo potem zaczęło już rosnąć. W marcu do PUP wpłynęło 19 ofert pracy, w kwietniu o 10 mniej. Za to zarejestrowało się 123 bezrobotnych. To nie tylko powracający z zagranicy, bo ci mają jeszcze zaskórniaki. Wielu mieszkańców powiatu zatrudnionych było i jeszcze jest na umowach okresowych. Oni pierwsi byli zwalniani i to z firm działających nawet na światowych rynkach. Nie trzeba więc wielkich zwolnień grupowych, by na koniec roku bezrobocie w pow. stalowowolskim osiągnęło poziom 10 proc. i raczej będzie to poziom poniżej średniej krajowej.

Pracodawcy paradoksalnie szturmują urząd zajmujący się pośrednictwem pracy, ale po deklarowane przez rząd pożyczki i dofinansowania wynagrodzeń pracowników. Rekordowego dnia wpłynęło aż 550 wniosków o pożyczki, gdy PUP dziennie może rozpatrzyć najwyżej pięć razy mniej.

JC