Szturmu na puby nie było

Po dwumiesięcznej przerwie klienci znów mogą korzystać z gastronomicznej oferty na miejscu, czyli w pubie, restauracji czy kawiarni. W pierwszy dzień „odmrożenia” nie było oblężenia stolików. Nie wszystkie też punkty gastronomii małej czy większej w Stalowej Woli z pozwolenia rządowego skorzystały. Powiedzmy, że całkiem spora ich część słoneczną pogodę wykorzystuje na …remonty. Zaskoczenie decyzją Mateusza Morawieckiego?

– Remont miałem zaplanowany i nawet gdyby nie było pandemii, musiałbym go zrobić – mówi właściciel lokalu przy ul. Okulickiego. Pustkę pierwszych dni odmrożenia odbije sobie w dniach następnych. Klienci do restauracji wchodzili raczej nieśmiało. – To takie wizyty kontrolne. Za tą swoistą forpocztą przyjdą inni – uśmiecha się jeden z barmanów. Tak po prawdzie, to konsumencki gwar w poniedziałek było tylko słychać z restauracyjnych ogródków. Zwłaszcza tych osiedlowych i piwnych. Nie sposób się temu dziwić, bo klientela większości takich osiedlowych lokali jest ze sobą zżyta i skorzystała z pierwszej okazji legalnego wypicia „jasnego pełnego” poza domem. Zrazu zauważono to w sklepach monopolowych, które przez czas pandemii miały swoisty raj, jeżeli chodzi o sprzedaż piwa. Lało się ono w domach i na ogródkach, choć oczywiście nie tak jak w majowych dniach lat poprzednich.

We wszystkich otwartych w poniedziałek lokalach – oczywiście w tych, które odwiedziliśmy – było nad wyraz sterylnie. Nie ma co ukrywać, że restauratorzy boją się nalotów z Sanepidu, a inspektorzy od higieny na pewno z pandemicznych superuprawnień skorzystają. Stoliki stoją więc w przepisowej odległości 1,5 m od krańca blatu jednego stolika do krańca blatu drugiego. Trochę śmieszy to, że w lokalach można korzystać tylko z jednorazowych sztućców. Nie wszyscy są tak rygorystyczni, ale przy wejściu do lokalu obowiązkowa jest dezynfekcja rąk. Z płynami do dezynfekcji akuratnie nigdzie nie ma problemu. Jeżeli ktoś jest zainteresowany menu, to kartę dań dostaje tylko w postaci zalaminowanej. Na stołach nie ma wszelkich dodatków jak sól, cukier, wykałaczka, a nawet kwiatków, choć to maj. Obowiązuje też przepis, że przy jednym stoliku może siedzieć wyłącznie rodzina, lub osoby mieszkające w jednym mieszkaniu. – Przecież nie będę sprawdzał dowodów i dochodził, kto z kim mieszka, bo to głupie – kwituje pandemiczny przepis właściciel lokalu z piwem, jako głównym daniem. Nie wiadomo, jak do tego przepisu podejdzie Sanepid, choć może być ciekawe, jak jego inspektorzy będą sprawdzać, kto z kim śpi. A poza tym wszystkim, wszędzie poprawiło się w ubikacjach. Na ścianach nie ma suszarek, które zastąpiły papierowe ręczniki. Zwykle obsługa lokalu dezynfekuje miejsca ustronne po wyjściu każdego, kto z takiego skorzysta. Czyli obsługa na wysokim poziomie.

JC