Było burzowo

Fot: OSP Zaklików

…i nic nie zapowiada, by w najbliższym czasie miało to się zmienić. W widłach Wisły i Sanu podeszczowej klęski nie było, ale w innych rejonach Podkarpacia – i nie tylko – spokojnie nie było. Komunikacyjny Rzeszów w poniedziałkowe popołudnie zablokowały potężne kałuże. W Stalowej Woli tradycyjnie jezioro powstało na ul. KEN, a w niedalekim Łysakowie …z gradu można było ulepić bałwana.

IMiGW ostrzegał przed nawałnicami i trzeba się było ich spodziewać. W niedzielę była tego tylko próbka. W poniedziałkowe przedpołudnie też było parno, więc chmur przyszło tylko wyglądać. Nad Stalową Wolę zbliżały się z południa i północnego wschodu. Po godz. 16 solidnie lunęło i głośno zagrzmiało. Strażacy od razu wyjechali do rozlewiska obok „Sezamu”, ale to zjawisko znane jest kierowcom i każdy rozsądny driver podeszczowe jezioro omijał. Gorzej mieli kierowcy w stolicy województwa, gdzie kierujący nie mieli luksusu wyboru innej trasy. Chmury nad Rzeszów przyszły od południa. Gradem sypnęło u podnóża Bieszczadów i to w regionach południowych Podkarpacia strażacy mieli najwięcej roboty.

Pracy nie zabrakło fajermanom z samego północnego przyczółku województwa. Od Kraśnika i Janowa sunęły ciemne jak ołów chmury i spadł z nich grad. Najpierw ulewa wyprowadziła na drogi rzekę Sannę w Wierzchowiskach, a później chmura jakby się zatrzymała nad Łysakowem. Spadły z niej tony gradu i gdzieniegdzie potworzyły się z niego prawie zaspy. Zalanych zostało kilka piwnic i na szczęście na tym się skończyło. Do następnego razu.

JC