Komisja Europejska wystosowała pismo do marszałków tych samorządów wojewódzkich, które przyjęły uchwały przeciw propagowaniu ideologii LGBT. Komisja stwierdza dyplomatycznie, że te deklaracje są sprzeczne z wartościami Unii Europejskiej, a nieprzestrzeganie tych wartości powoduje, że nieprzestrzegający nie może korzystać z funduszy unijnych na rozwój regionalny. To jeszcze nie wygrażanie pięścią pod nosem, ale na pewno wyraźne pogrożenie palcem.
W głosowaniu nad tą uchwałą w Sejmiku, jako jedyny radny Koalicji Obywatelskiej głosowałem za. Nikt z radnych KO nie powiedział mi z tego powodu ani pół złego słowa. To znamienne, ponieważ jestem przekonany, że gdybym będąc radnym klubu PiS był przeciw, już dawno nie byłoby mnie ani w klubie radnych, ani w PiS, o ile bym do tej partii należał. Zastanawiam się co będzie, jeśli z Komisji Europejskiej przyjdzie pismo – ultimatum, czyli albo wycofujecie uchwalę, albo tracicie dofinansowanie. Trzeba zaznaczyć, że bez tych pieniędzy samorząd województwa nie ma racji bytu. Zatem to wybór między zasadami, a korzyściami. Wybór między politycznym pragmatyzmem, a polityką wynikającą z wartości moralnych. Który wybór byłby zgodny z politycznym realizmem, a który oznaczałby moralną kapitulację? Sam mam z tym problem.
Pisałem już, że generalnie te uchwały przeciw propagowaniu ideologii LGBT, to ze strony polityków PiS-u bardziej przejaw moralnej hipokryzji i politycznej chytrości niż dowód autentycznego przywiązania do wartości. Nie chciałbym wysuwać za daleko idących hipotez, ale raczej sądzę, że w jakiś pokrętny sposób wycofaliby się z tego. A co ja? Jeżeli klub radnych KO wprowadziłby dyscyplinę w głosowaniu o wycofaniu tej uchwały, to czy się podporządkować, czy trzymać raz podjętej decyzji?
Stawać przeciw większości, to dla mnie nie nowina, ale jako prezydent Stalowej Woli unikałem sytuacji, w których forsowanie czy obrona moich poglądów narażałyby interesy miasta. Czy w tej sytuacji, będąc radnym wojewódzkim, trzymać się tego i nie narażać interesów województwa? Pismo Komisji Europejskiej pokazuje do czego to wszystko zmierza. Chcecie pieniądze, to robić, co na razie sugerujemy, ale nie miejcie złudzeń, że nie przyjdzie czas, gdy to będą twarde polecenia. Zatem gdzie jest granica między przyjmowaniem potrzebnych korzyści, a zatraceniem wartości, których realizacji te korzyści winny służyć?
Uważam, że jest to jedno z najważniejszych pytań we współczesnej polskiej polityce. W różnej formie bywa stawiane, choć zbyt rzadko. Za to odpowiedzi niemal brak. Szczególnie zobowiązani do jej udzielania są najważniejsi politycy. Obecna kampania prezydencka takich odpowiedzi niestety nie udziela. Decydują fakty, ale niestety te fakty nie są tworzone w Polsce. Świadczą o tym zarówno ostatnia wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w USA, jak i pismo Komisji Europejskiej do marszałków województw.
A Państwo co mi radzicie?
Trzymać się zajętego stanowiska, czy sugestii Komisji Europejskiej?