Radni wzięli się za bary z wandalami i brudasami. Na razie apelują, ale mają narzędzia do egzekwowania czystości i kultury. W mieście jest coraz więcej kamer i warto, by każdy o tym pamiętał.
„Stop dewastacji” to krótki filmik podwieszony do strony internetowej Urzędu Miejskiego w Stalowej Woli. – Zrobiono wszystko, żeby żyło nam się lepiej. Miasto wyładniało, ale jednocześnie trwa jego zaśmiecanie i dewastowanie. A przecież to wszystko zostało zrobione za nasze pieniądze i na nas wszystkich ciąży obowiązek utrzymania tego dobrostanu – w temat wprowadza radna Joanna Grobel-Proszowska, inicjatorka akcji. W rolę przewodników po mieście ładnym i dewastowanym wcieliło się kilkoro radnych. Jest mowa o niszczeniu miejsc rekreacji, przystanków autobusowych i zaśmiecaniu obrzeży miasta. Są też przykłady hańby. Nie tylko z filmu bierze się przekonanie, że w Stalowej Woli najbardziej niszczone są …rowery miejskie. Średnio po sezonie 10 jednośladów nie nadaje nawet do naprawy, a każdy kosztuje 4 tys. zł. Jest zdjęcie roweru zatopionego w fontannie. Jest fotografia jednośladu porzuconego w lesie, a zresztą każdy widzi na co dzień, jak rowery są traktowane. Zwłaszcza przez małolatów.
– W ub. roku odnotowaliśmy kilkadziesiąt przypadków dewastacji mienia i zdecydowana większość osób, które się tego dopuściły została ujęta. Jest to przestępstwo zagrożone karą do 5. lat więzienia, ponadto na sprawcy spoczywa obowiązek naprawienia szkody. Jeżeli dopuści się tego osoba nieletnia, jej czyn rozpatruje sąd rodzinny, ale opiekun prawny i tak musi szkodę naprawić – mówi mł. asp. Małgorzata Kania, rzecznik policji w Stalowej Woli. Rocznie z budżetu miasta idą setki tys. zł na naprawy różnych dewastacji. Symbolem głupoty jest fontanna obok MDK. Niegdyś duma miasta i jeden z pierwszych w Polsce wodotrysków podświetlanych na kolorowo. Jej główne dysze zostały zniszczone przez osobę niepełnosprawną, którą po prostu kuple do tego namówili. Nie było od kogo wyegzekwować kosztów naprawy i dziś tryska jakby wyrzut sumienia. Innym przykładem są okolice skateparku obok hali tenisowej. Szkła z rozbitych butelek jest tam więcej niż trawy. A worki ze śmieciami w lasach? Na szczęście coraz ich mniej, bo leśnicy wzięli się za brudasów i swoimi sposobami ich znajdują sypiąc karami na prawo i lewo.
Miasto jest obserwowane przez 140 kamer pracujących 24 godziny na dobę. Kamery są na przystankach i w autobusach. Ostrzegają o tym tablice przy wjeździe do miasta. Tylko głupi to lekceważy. Wandal niby jest bez szans, a jednak ręka go swędzi. Choćby przy hotelu dla owadów na błoniach. Ktoś to rozwalił i owady się wyprowadziły. – Powinniśmy sami sobie zwracać uwagę. Tu o nic innego, jak o szacunek dla dobra wspólnego chodzi – puentuje radna Joanna Grobel-Proszowska.
jc