Szpital blisko krawędzi

Powiatowy Szpital Specjalistyczny w Stalowej Woli jeszcze pracuje, ale już „robi bokami”. Przyjmowani są już tylko pacjenci z zagrożeniem życia. Przed lecznicą w kolejkach stoją karetki pogotowia. A wiedzieć trzeba, że na północy Podkarpacia koronawirus nie szaleje tak jak w innych częściach województwa i można powiedzieć, że w porównaniu z innymi szpitalami, stalowowolska lecznica jest i tak w dobrej sytuacji.

Sytuacja szpitala w obliczu inwazji koronawirusa była tematem sesji Rady Powiatu. Radni w zasadzie tylko słuchali przedstawicieli lecznicy. Ci dobrych wieści mało przekazali. – Sytuacja w szpitalu jest dynamiczna – mówił we wtorek Grzegorz Czajka, pełniący obowiązki dyrektora szpitala. – Mamy coraz więcej pacjentów z dodatnimi wskazaniami covidowymi. Na oddziale wewnętrznym mamy ich ponad dwudziestu i z różnych przyczyn nie możemy ich odesłać do szpitali zakaźnych. Do tego dochodzi duża absencja personelu. Pielęgniarki i lekarze są na kwarantannach, albo zwolnieniach, bo przecież są ludźmi i też chorują.

Dr Marek Ujda, wiceprzewodniczący Rady Powiatu narzekał na długi czas oczekiwania na wyniki testów na obecność koronawirusa. Czasami to cztery i więcej dni. – Trochę więcej testów zrobiliśmy w piątek i do dzisiaj (wtorek – red.) nie mamy wyników – mówił lekarz kardiolog. – Przy obecnych tendencjach na Podkarpaciu, które po badaniach dają nawet ponad 90 proc. dodatnich wyników, jesteśmy pewni, że wśród testowanych są osoby chore. Za kilka dni szpital będzie pełny, w większości covidowy. /…/ Ludzie nie przestali chorować na inne choroby, tylko powstrzymują się przed położeniem się w szpitalu, ale nie powstrzyma ich udar, zawał, czy wypadek. Chorych musimy leczyć, nawet ze świadomością, że za nowymi pacjentami do szpitala przywędruje koronawirus i doprowadzi do ogromnej ilości zgonów.

Wątpliwości nie pozostawił też Andrzej Komsa, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa. Powiedział, że jeżeli krzywa zachorowań będzie rosła w dotychczasowym tempie, do końca tygodnia służba zdrowia w powiecie znajdzie się na granicy wydolności. – Przyjmujemy jeszcze pacjentów, bo mamy jeszcze kim i czym, i mamy ich gdzie położyć, ale stoimy bardzo blisko krawędzi – zakończył mało optymistycznie.

Stalowowolski szpital przyjmuje pacjentów spoza swojego rejonu, bo „jest jeszcze wydolny”. Czasami karetki z pacjentami długo czekają na podjeździe. Najgorsza pod tym względem była noc z niedzieli na poniedziałek. Dyrekcja szpitala apeluje o pomoc. Brakuje środków ochrony osobistej, maseczek oraz odzieży ochronnej dla personelu. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy szpital na to wydał 350 tys. zł.

jc

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.