Paweł Majewski od wtorku jest prezesem Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. 22 października rezygnację z tej funkcji złożył Jerzy Kwieciński. Co poza fotelem w gazowym molochu łączy obu tych panów? Odpowiedź jest prosta: Stalowa Wola.
Stalowowolanin z urodzenia Jerzy Kwieciński do PGNiG odszedł z rządu na początku tego roku. Był ministrem inwestycji i rozwoju, a na koniec jeszcze finansów. Był uważany za prawą rękę premiera Morawieckiego. W PGNiG miał za zadanie przeprowadzić giełdową spółkę przez trudny okres kojarzenia jej z Orlenem. Nie wytrzymał zewnętrznej presji i 22 października podał się do dymisji, z powodów osobistych. Szybko wyszło, że osobiście nie mógł się dogadać z Danielem Objatkiem, prezesem Orlenu, a poprzednio słynnym wójtem Pcimia, który zrobił zawrotną karierę w państwowych spółkach i agencjach. Objatek zaczął Kwiecińskiemu dyktować warunki i honorowy Ambasador Stalowej Woli uniósł się przynależnym mu honorem. Wakat na najważniejszym stołku w PGNiG trwał ok. 3. tygodni.
Rada Nadzorcza PGNiG rozpisała konkurs na prezesa i dzień przed Świętem Niepodległości przesłuchała kandydatów. Najlepszą wizję rozwoju gazowego giganta przedstawił Paweł Majewski, prezes Grupy Lotos i w czwartek zaczął kierować PGNiG. Jeżeli nic złego się nie wydarzy, spółką pokieruje do stycznia 2023 r., bo wtedy upływa kadencja władz spółki. Majewski jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji UJ i ma bogaty życiorys zawodowy. Nim z Lotosu przeszedł do PGNiG, pracował w zarządach m.in. Airport Cleaning Service, DO&CO oraz w kilku radach nadzorczych też liczących się spółek, chociażby jak ZEM Łabędy czy Jelcz. Za prezesury Bernarda Cichockiego, do grudnia 2017 był też wiceprezesem ds. korporacyjnych Huty Stalowa Wola. Odszedł z HSW, z powodów rodzinnych. Teraz z Lotosu odszedł z powodu „objęcia stanowiska prezesa PGNiG”.
Jeżeli kogoś interesuje gaża prezesa PGNiG, to Piotr Woźniak, który z prezesa spółki ustąpił przed Kwiecińskim, w 2019 r. zarobił 2 mln. 138 tys. zł.
jc