Na policjanta, na prokuratora, a nawet na Amerykanina

Oszuści natężyli swoje działania. Nie ma dnia, żeby z którejś komendy policji nie wypłynął apel o odrobinę zdrowego rozsądku. Ofiarami telefonicznych złodziei padają już nie tylko osoby starsze. Różnymi metodami oszustom udaje się okraść również osoby młode i doskonale rozeznane w realiach Internetu.

Współczujemy ofiarom, ale musimy podać kilka przykładów klasycznej głupoty, które to przykłady powinny „dać do zastanowienia”. W poniedziałek do 62-letniej kobiety zadzwonił – za zastrzeżonego numeru! – mężczyzna podający się za oficera Centralnego Biura Antykorupcyjnego. „Oficer” powiedział swojej rozmówczyni, że właśnie jej konto w banku jest okradane, ale CBA obserwuje to złodziejstwo i pomoże nieszczęsnej odzyskać pieniądze. Ta musi jednak wziąć udział w prowokacji. Zaskoczona niewiasta zgodziła się i podała tajemniczemu policjantowi dane do logowania się na jej koncie bankowym. Na czas kontroli konta oddał telefon „prokuratorowi, który nadzorował rozwinięte na szeroką skalę śledztwo”. Naiwna niewiasta gawędziła z „prokuratorem”, a w tym czasie „oficer CBA” czyścił jej konto. Straciła prawie 60 tys. zł.

A teraz będzie mowa o rekordzie. Na wyjątkowo prostackie podejście metodą „na policjanta” dała się złapać 92-letnia kobieta. „Policjantka” powiadomiła nestorkę, że trwa akcja rozpracowywania oszustów, którzy starszą panią wzięli na celownik. Policja chce ich zatrzymać na gorącym uczynku, ale starsza pani musi wziąć udział w akcji. Najlepiej gdyby wyjęła oszczędności z banku i przekazała je podstawionemu policjantowi. To będzie pułapka na złodziei, bo policjanci złapią ich przy odbiorze oszczędności. I starsza pani się zgodziła. I sama poszła do banku, gdzie nie miała konta, ale miała skrytkę bankową. Wyjęła z niej wszystko i przekazała w bramie złodziejom. Proszę sobie wyobrazić, że dała im ruble i dolary w złocie, które były warte …1,2 mln. zł!

Pewna pani w wieku lat 58, za pośrednictwem komunikatora społecznościowego poznała mężczyznę, który miał być „amerykańskim lekarzem”. „Lekarz” był na jakiejś misji , jakimś biednym kraju, sam zbiedniał i nie miał za co wysłać cennej paczki. W paczce miał być wysokiej klasy zegarek i wyniki jego ostatnich badań prowadzonych na tubylcach. Poprosił internetową znajomą o pomoc. On po paczkę przyjedzie, a zresztą zastawem będzie zegarek. Kobieta wpłaciła na wskazane przez „lekarza” konto równowartość 10 tys. zł. I nie byłoby to najgorsze, ale nim przyszła paczka, taż sama dama na tym samym komunikatorze poznała, tym razem „amerykańskiego żołnierza”. „Żołnierz” miał podobne kłopoty, co „lekarz”, a pani miała duże serce, to „żołnierza” wsparła. Też kwotą 10 tys. zł. Oj naiwność, naiwność…

Ostatnio z każdej strony Polski zapływają informacje o udanym oszukiwaniu osób handlujących w sieci. Do tej pory oszukiwanymi byli kupujący, którzy wpłacali pieniądze za towar i towaru nigdy nie widzieli. Teraz już strony się odwróciły. Oszuści wyłudzają pieniądze od osób oferujących jakiś towar. Po transakcji komunikują się z osobą sprzedającą sukienkę czy rower i mówią, że za towar zostało zapłacone, a nie mają nawet informacji zwrotnej, czy ten towar został wysłany. I czasami sprzedający poda swoje bankowe namiary i tak pieniądze traci.

jc