W grudniu Agencja Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa zbierała wnioski od rolników, którzy chcieli kupić swoim dzieciom komputery z dopłatą. Idealna wręcz akcja na gwiazdkę, która – przynajmniej w naszym regionie – cieszyła się średnim zainteresowaniem. Do tego wzbudziła kontrowersje, które paradoksalnie mogą przynieść jakieś pozytywy.
– W edukacji wszystkie dzieci muszą mieć równe szanse. Eliminujemy wykluczenie tych z mniej zamożnych rodzin – ogłaszał akcję „Komputer dla dziecka” Grzegorz Puda, minister rolnictwa. Na początku nawet rolnicy podeszli do akcji z rezerwą i kolejek pod biurami Agencji RiMR nie było. Bo takiego rozdawania pieniędzy przez Agencję nikt wcześniej nie planował. Dopiero dziś pojawiają się głosy, że ARiMR zostały jakieś finansowe rezerwy i postanowiła je wydać na zbożny cel.
Dopłaty będą niemałe, bo do pozytywnie zaopiniowanego wniosku Agencja dopłaci 1,5 tys. zł. Rolnik kupując dziecku komputer może wydać dowolne pieniądze i na dowolny komputerowy sprzęt, a oprogramowaniem włącznie, ale może liczyć na maks. 1500 zł dofinansowania. Agencja postawiła jednak kilka warunków. Dopłata na zakup jednego komputera należy się rodzinie, w której miesięczny dochód na osobę w 2019 r. nie przekraczał 1,2 tys. zł. W rodzinie tej musi być przynajmniej dwoje dzieci uczących się, które nie ukończyły jeszcze 18 lat. Do tego przynajmniej jedno z rodziców musi prowadzić gospodarstwo rolne i rodzic musi posiadać numer identyfikacji dotyczący producentów rolnych.
Wnioski można było składać do 30 grudnia w biurach powiatowych ARiMR i ostatniego dnia na Podkarpaciu Agencja wydłużyła nawet godziny otwarcia biur. Powiedzmy otwarcie, szturmu nie było widać. Najwięcej, bo ponad 170 wniosków wpłynęło do biura powiatowego Agencji w Nisku. O sto mniej w Tarnobrzegu, a w Stalowej Woli przyjęto połowę z tego, co w Tarnobrzegu, ale każdy wie, że powiat stalowowolski rolnictwem nie stoi. Urzędnicy ARiMR chwalili akcję. Innego zdania byli politycy; nawet ci z obozu rządzącego.
Padły ciężkie zarzuty, że rozdawanie przez ARiMR pieniędzy na komputery więcej przyniosło szkody wizerunkowej, niż radości obdarowanym przez komputery dzieci. Podstawowym zarzutem była …dyskryminacja dzieci spoza sfery rolniczej. No bo czy w mieście nie ma rodzin z dochodem 1,2 tys. zł na osobę? Dlaczego za akcją stoi resort rolnictwa, a nie przypisane do tego Ministerstwo Cyfryzacji? Posłowie zapowiedzieli interwencję u premiera. I teraz wypada za nich trzymać kciuki, bo gdy przekonają pierwszego ministra do swoich racji, akcja zostanie rozszerzona na dzieci wszystkie. Bo przecież już danych komputerów dzieciom ze wsi nie odbiorą.
jc