Uprawomocnił się sądowy wyrok nakazujący dotychczasowemu dzierżawcy Ceramiki Harasiuki zwrot całego majątku do Skarbu Państwa. Jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, Urząd Wojewódzki otrzymał z sądu klauzulę wykonalności, ale znający temat przestrzegają, że tak łatwo nie pójdzie.
Tradycja
Ceramika Harasiuki to przez lata był wiodący producent głównie ceramicznych pustaków ściennych, a przede wszystkim to firma z tradycjami. Harasiuki i okolica leżą na iłach krakowieckich, a skała ta jest doskonałym materiałem dla przemysłu ceramicznego. Pierwsza wytwórnia cegły wypalała ten jakże poszukiwany materiał budowlany już w XIX w. Przedsiębiorstwo Ceramiki Budowlanej powstało w Harasiukach za czasów PRL, ale jakże prężnie się wtedy rozwijało. Nikt nawet nie mógł przypuszczać, że z nastaniem wolnej RP rozpoczął się schyłek harasiuckiej ceramiki. Małemu w sumie zakładowi trudno się było odnaleźć na wolnym rynku, który drenowany był przez światowych potentatów. Młode państwo nie chroniło własnych dóbr. Przedsiębiorstwo stało się spółką, a spółkami się wtedy handlowało na prawo i lewo. Pustaki z Harasiuk śmiało mogły rywalizować z tymi, z Porothermu. I co z tego? Jak ktoś pamięta los Zakładów Mięsnych w Nisku, to los Ceramiki Harasiuki niewiele się od niżańskiej historii różnił.
Wymienił Polaków na Koreńczyków
W 2006 r. pewien biznesmen z Małopolski skupił większość udziałów w spółce, czyli – jak czytamy w nowej historii zakładu – zmieniła się jego struktura właścicielska. Zmiany były tak głębokie, że spółka miała adres w …Krakowie. Pięć lat później okazało się, po co to wszystko. W 2011 r. nowy właściciel zwolnił część załogi, a jej zadania powierzył kilkudziesięciu „niewolnikom” przywiezionym z Korei Płn. Biedacy spali nad halą produkcyjną, nie wolno im się było z nikim kontaktować, a tylko raz w tygodniu autobusem byli wywożeni na targ do Biłgoraja. Pisały o tym gazety, a właścicielowi Ceramiki nawet nikt nie pogroził palcem. Rok później Ceramika Harasiuki przestała istnieć. Właściciel najpierw zwolnił większość załogi, a potem przerwał produkcję. Przestał też płacić należności wobec Skarbu Państwa i wreszcie można się było czego czepić. W tej sytuacji Prokuratoria Generalna zaczęła domagać się zwrotu firmy Skarbowi Państwa. Proces sądowy trwał sześć lat (!), ale zakończył się wyrokiem korzystnym dla Prokuratorii. I cóż z tego, skoro pozwany odwołał się do wyższej instancji. I przez kolejne dwa lata było to samo. Nadmienić trzeba, że gdy właściciel Ceramiki przestał płacić państwu, to ani w głowie było mu oddawać zaległe wypłaty pracownikom.
Ktoś ewidentnie zaniechał
Jakimś dziwnym trafem Ceramika Harasiuki nigdy nie została postawiona w stan upadłości. Stąd te sądowe korowody, bo wystarczyło zmieniać zarządy, by Temidzie wiązać ręce. Latem 2019 r. w Harasiukach odbyło się ogólne zebranie ws. sytuacji Ceramiki. Wtedy Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości przyznał, że „ktoś ewidentnie zaniechał pewnych działań”. Może ktoś kiedyś znajdzie tych, co „zaniechali”, a przez to przyczynili się do ludzkich tragedii. Grunt, że od tamtej pory Ministerstwo Sprawiedliwości objęło nadzorem postępowania ws. zwrotu Ceramiki Skarbowi Państwa. I sprawy potoczyły się znacznie szybciej.
Byli pracownicy w większości otrzymali już zaległe wypłaty z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Państwo ma tytuły wykonawcze, ale to nie znaczy, że ma już Ceramikę. Ktoś w imieniu sądu ten wyrok będzie musiał wykonać, a biznesmen, który prawie 15 lat temu Ceramikę kupił, ma swoich prawników i jak się okazało, całkiem zdolnych. Krzysztof Kiszka, wójt Harasiuk ma nadzieję, że przedsiębiorcy szybko zainteresują się terenami przemysłowymi nad Tanwią. My mamy nadzieję, że to się stanie w obecnej kadencji wójta.
jc