fot.pixaby.com
Odpowiedzi na to szukają prokuratorzy. Emilia nie żyje od tygodnia. Dwa ostatnie tygodnie życia spędziła w szpitalach. W Nisku urodziła synka. W Łańcucie zmarła. Najpierw uznano ją za szóstą ofiarę koronawirusa w Polsce, ale zmarła została usunięta z tych statystyk. Przyjaciele zmarłej doszukali się w opiece lekarskiej zaniedbań i błędu medycznego i poinformowali o tym Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie.
Emilia była najpierw sekretarką, a ostatnio aplikantką adwokacką w kancelarii Moniki i Piotra Widomskich. Była na starcie kariery prawniczej i nowego życia. Wyszła za mąż, zaszła w ciążę i gdy czekała na szczęście doszło do tragedii. Z Janowa Lubelskiego, w którego okolicach mieszkała została przewieziona do Niska, gdzie miała urodzić synka. W oczekiwaniu na rozwiązanie wyszło, że jest zarażona wirusem SARS-CoV-2. W tej sytuacji lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Leoś urodził się zdrowy i bez oznak zakażenia koronawirusem. Ponieważ ten niszczył organizm młodej mamy, medycy odesłali ją do specjalizującego się w chorobach zakaźnych Centrum Medycznego w Łańcucie. W 13. dobie po rozwiązaniu u Emilii rozpoznano stan septyczny wymagający natychmiastowej operacji. Taka została przeprowadzona, ale 12 godzin po zabiegu pacjentka zmarła.
Patroni zmarłej kandydatki na adwokata rozpoczęli zbiórkę pieniędzy dla Leosia i kampanię obalania sensacji, którymi przepełnione były media. Próbują dowieść, że Emilia zmarła, gdyż opiekujący się nią medycy bardziej skupili się na koronawirusie lekceważąc przy tym oznaki sepsy. Na tym opierają swoje zawiadomienie do PO w Rzeszowie. Monika Widomska była nie tylko patronem Emilii, ale też jej przyjaciółką. Niedawno w rozmowie z Kobieta WP opowiedziała o ostatnich dniach życia Emilii. Telefonicznie kontaktowały się codziennie. Kategorycznie stwierdza, że zmarła 27-latka nie mogła się zarazić koronawirusem od matki w niżańskim szpitalu, gdyż Emilię obowiązywał tam zakaz odwiedzin.
– Nikt nie odwiedzał Emilii, nawet ojciec nie widział dziecka w szpitalu – mówi Monika Widomska dla Kobieta WP. – Powiedziała mi wprost, że nikt jej nie odwiedził. /…/ Rozmawiałyśmy codziennie, aż nagle dowiedziałam się, że Emilia musi mieć operację i to poważną, bo usunięcia macicy.
Potem było już leczenie w Łańcucie i czarny koniec. Lekarze z Centrum Medycznego przyznają, że pacjentka trafiła do nich w bardzo ciężkim stanie. “Z przykrością zawiadamiamy o śmierci pacjentki zarażonej koronawirusem. 27-letnia pacjentka przeniesiona ze Szpitala w Nisku w 7. dobie po porodzie rozwiązanym cięciem cesarskim z niewydolnością oddechową w przebiegu koronawirusowego zapalenia płuc. Chora wymagała intubacji i leczenia oddechem zastępczym. W 13. dobie rozpoznano stan septyczny wymagający zabiegu operacyjnego usunięcia ogniska zakażenia. 12 godzin po zabiegu doszło do zatrzymania krążenia, z powodu nieefektywnej resuscytacji krążeniowej, pacjentka została uznana za zmarłą” – czytamy w wydanym oświadczeniu.
Prokuratura przyjęła zawiadomienie od zgłaszających. Dokumentacja medyczna z obu szpitali została zabezpieczona. Sepsa jest jedną z najczęstszych przyczyn śmierci przy zakażeniu koronawirusem. Wirus SARS-CoV-2 może prowadzić do sepsy, albo intensywnie rozwija się u osób z sepsą. Jest to połączenie śmiertelne. Dziś już wiemy, że sama infekcja wirusowa nie zabija, a zabijają jej następstwa, jak właśnie sepsa czy niewydolność krążeniowa. Jednak ta wiedza nie wróci już życia Emilii.
JC