O “niewygodnych” przyczynach epidemii SARS.

Wybuch pandemii koronawirusa i niespotykane “trudne czasy” z jakimi mamy obecnie do czynienia sprawiają, że coraz częściej pojawiają się głosy szukające winowajcy lub winowajców. Szczególnie, widać to w polityce, gdy strona amerykańska przerzuca się oskarżeniami z Chinami. Są i tacy, którzy wykorzystują ten czas, aby zaatakować Unię Europejską. Winnych jest już wielu. Są nimi włosi bo rzekomo nie trzymają reżimu izolacji, brytyjczycy bo chcieli zacząć testować mechanizm odporności stadnej. Proces szukania kozła ofiarnego jest dość prosty.

We wszystkich tych dyskusjach nad przyczynami rozprzestrzenia się nowego wirusa nie porusza się jednego istotnego aspektu. Nikt nie spogląda na targ dzikich zwierząt w Wuhan. Przecież to właśnie tam zaczęła się cała pełna dramatów setek tysięcy ludzi historia. W poszukiwaniu winowajców nikt nie zwraca uwagi na los istot, które na tych targach były kupowane w celach konsumpcji. Zupełnie bez obróbki termicznej popularne “ciepłe mięso” to było piekło setek gatunków zwierząt ( często podlegających ochronie). Można było tej sytuacji, jeśli nie uniknąć, to na pewno ją zminimalizować poprzez przestrzeganie wymogów higieny i bezpiecznego żywności. Tym bardziej gdy bogatsi byliśmy o doświadczenia z pierwszej epidemii SARS na początku lat 2000. Pomimo to, nie wprowadzono żadnych międzynarodowych standardów. Nic nie podlegało nadzorowi i kontroli.

Tego typu targi jak działały wcześniej, tak robią to nadal będąc źródłem cierpienia dla zwierząt na nich się znajdujących. Nikt nie wyciągnął żadnej lekcji sprzed 20 lat. Co więcej, eksperci ds. koronawirusów wielokrotnie ostrzegali, że pojawienie się nowego patogenu, który pokona granicę gatunkową było tylko kwestią czasu. Wszystkie ostrzeżenia i rekomendacje, co do przyszłych zagrożeń utonęły w morzu literatury naukowej nie dochodząc nigdy do osób decyzyjnych. O tym błędzie zaniechania się raczej milczy, łatwiej jest przecież zrzucić winę na konkretne państwo, grupę czy konkretną osobę.

Dziś na własnych oczach przekonujemy się, ze człowiek nie jest “panem” tej planety. A my nie możemy robić z nią sobie, co nam się podoba. Tracą na znaczeniu, również idee transhumanizmu złudnie szukające  w technologii rozwiązania każdego problemu.

Tomasz Lisowski