Nie czas na umieranie.

Żyć ciężko, a umierać smutno. Nie tylko ofiary koronawirusa, ale wszyscy, którzy rozstają się z ziemskim padołem, robią to w samotności. Pandemia wywołała reakcje służb sanitarnych i władz kościelnych. Ceremonie pogrzebowe zostały okrojone do niezbędnego minimum. Prawie nie ma żałobników, na grobach zostaje mniej kwiatów. Pogrzeb nigdy nie był wydarzeniem radosnym, ale w czasach zarazy stał się bardziej, niż smutny.
Pogrzeb, jak każde inne zgromadzenie, musi się ograniczyć do 5. osób, jeżeli żałobnicy nie chcą ryzykować kary. To obostrzenie jest najgorsze dla rodziny, bo jakże to nie pożegnać taty, mamy czy dziadka. – Pochowaliśmy dziadka i ja z żoną staliśmy w okolicach cmentarnej bramy, żeby nie robić tłoku przy trumnie – mówi mieszkaniec Stalowej Woli. Szedł za trumną, ale jak sam mówi, to nie wie, czy faktycznie „za trumną”, bo trzymał dystans kilkudziesięciu metrów. I tak będzie aż do odwołania pandemii. Ludzie w większości to rozumieją i najbliżsi sami proszą rodzinę i przyjaciół zmarłego o pozostanie w domu. Znana jest reakcja pos. Bartosza Arłukowicza, który chował ojca w pierwszych dniach nowego reżimu pogrzebowego. „Nie przychodźcie na pogrzeb. Zostańcie w domu. /…/ Spotkamy się przy grobie Taty, jak minie zły czas” – napisał na swoim profilu europoseł i bliscy w większości intencje zrozumieli. Inni rozpoczęli szeroką dyskusję, która jak wiadomo zmarłemu życia nie wróci.
W szczególnej sytuacji odezwało się Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe, a ważny głos zabrał Kościół. ”Obrzędy pogrzebowe mają być ograniczone do trzeciej stacji na cmentarzu – pisze w specjalnym liście bp Krzysztof Nitkiewicz, ordynariusz sandomierski. – Obecna sytuacja wyklucza ponadto możliwość gromadzenia się na tradycyjnych modlitwach za zmarłych w kościołach, kaplicach i domach”. To z kolei znaczy, że ceremonia pogrzebowa została ograniczona do samego odprowadzenia trumny do grobu. Bez mszy z trumną. Te za dusze zmarłych mają być odprawiane po ustaniu zarazy. W stalowowolskiej praktyce wygląda to tak – w przypadku cmentarza komunalnego – że trumna jest wystawiana przed kaplicę cmentarną, na kwadrans przed ustaloną godziną pogrzebu. Zarówno kaplica cmentarna, jak i kaplica w kościele są zamknięte. Przy trumnie w ostatnich minutach może czuwać piątka z najbliższego otoczenia zmarłego. Inni mogą zostać w domu, bądź jak nasz rozmówca trzymać się w „odległości mandatowej”. Firma pogrzebowa ma rękawiczki jednorazowe i płyn dezynfekujący.
„Memento”, spółka zarządzająca cmentarzem, podpowiada rodzinom zmarłych możliwość kremacji. Po spaleniu zwłok urna bezpiecznie czeka na czasy, gdy będzie się można przy niej pomodlić w kaplicy. I ta usługa ma coraz większy krąg zwolenników.
JC