Koronawirus zaciera łapy

SONY DSC

PiS staje na głowie, żeby wygrać chyba ostatnie z pewnych wyborów. Opozycja namawia do ich bojkotu. Kidawa-Błońska zrezygnowała z kampanii, a jej pełnomocnicy ze zgłaszania kandydatów do komisji wyborczych. Rządzącej partii tylko w to graj, ale czy sama znajdzie odpowiednią ilość posiadaczy legitymacji partyjnych, którzy zaryzykują zdrowiem i życiem, i zasiądą w komisjach? Wątpliwe i dlatego lada dzień parlamentarzyści on-line będą głosować nad zmianami Kodeksu wyborczego.

Posłowie niczym nie ryzykują klikając w domu. Ryzykantami będą ci, którzy w zenicie pandemii pójdą stać w kolejce do urny wyborczej. Jeszcze większymi bohaterami będą odbierający głosy. Do obsługi wyborów w całym kraju potrzeba ponad ćwierć miliona ludzi. W samej Stalowej Woli minimum to 300. Czy dieta, albo legitymacja partyjna weźmie górę nad zwykłym ludzkim strachem o życie i zdrowie? Na razie nic na to nie wskazuje. Przykład z Francji, a dokładnie z ich wyborów samorządowych w czasie pandemii, podziałał na nas, słynących z wszak nieporównywalnej z Francuzami odwagi i ryzykanctwa. Gminy mają 10 dni na skompletowanie obwodowych komisji wyborczych, a póki co akcja zbierania kandydatów do tychże jest w szczątkowym stadium. Trzymając się Stalowej Woli, do tej pory chęć pracy w komisjach wyborczych zgłosił jeden komitet wyborczy. Jest jeszcze kilkanaście indywidualnych zgłoszeń, do których będzie można sięgnąć w ostateczności.

-Nie będę zgłaszać mieszkańców na członków komisji wyborczych i poprosiłem wszystkich już zgłoszonych o wycofanie swoich deklaracji pracy w komisjach – mówi Dariusz Przytuła, pełnomocnik kandydatki Koalicji Obywatelskiej. Oczywiście tłumaczy to troską o bezpieczeństwo mieszkańców. Jego śladem poszedł pełnomocnik sztabu Biedronia. Inni pełnomocnicy na razie się nie wypowiadają, ale wiadomo, że mają kłopot z ludźmi do pracy w komisjach. Ewentualni kandydaci na członków komisji wyborczych boją się zwłaszcza chodzenia z urną do osób na kwarantannie, bo takiej możliwości nikt na razie nie wyklucza. Głosowanie korespondencyjne takiej sytuacji do końca nie rozwiąże. Bo co zrobić z wyborcą na kwarantannie, który się uprze, żeby osobiście wrzucić kartkę do urny? Prawa wyborczego nikt go nie pozbawi, a wyjść do lokalu wyborczego przecież nie może!

Zagadek podobnych jest mnóstwo i sztabowcy PiS głowią się i troją, jak wyjść z matni. Na razie podstawowym problemem jest skompletowanie komisji wyborczych. Państwowa Komisja Wyborcza niedawno stwierdziła, że „organizując wybory trzeba mieć na uwadze zdrowie i życie wyborców, jak dobro Rzeczypospolitej”. Komisarze wyborczy są dopingowani do intensywniejszej pracy, ale i ci „z pustego nie naleją”. Remedium na to jest prawo komisarza do uzupełniania składów komisji wyborczych przez mieszkańców gminy, którzy wyrazili chęć, ale nie zostali zgłoszeni przez pełnomocników wyborczych poszczególnych sztabów. Bywało już tak. Teraz jest jednak sytuacja szczególna i w ogóle może zabraknąć chętnych. Żeby temu zaradzić, rządząca partia ma gotowy projekt ustawy dający PKW możliwość „określenia innych warunków powoływania obwodowych komisji wyborczych niż określa to Kodeks wyborczy”. Tu już wprost chodzi o łatanie dziur w komisjach wyborczych funkcjonariuszami służb mundurowych. Jeżeli ktoś uważa, że mundur chroni przed koronawirusem, to jest w głębokim błędzie. Gdyby było inaczej, chodzilibyśmy ubrani jak Koreańczycy z północy, a przecież nie o to chodzi.

JC