– To jeszcze nie czas na zdejmowanie maseczek – przestrzega hr. Maria Resseguier. Dobrodziejka Niska siedzi na ławeczce w centrum miasta. Arystokratka usta zakryła tkaniną. Nie, żeby kurz z bruku Plant Miast Partnerskich, ale wirus z dalekiej Azji.
Skoro „żelazna dama” boi się koronawirusa, to co mają powiedzieć niżanie o zdecydowanie kruchszych szkieletach? Ano nic, tylko do majowego słońca wystawiać twarz przynajmniej po części skrytą pod maseczką. Hrabinie, która na wieki usiadła na ławce w Nisku już niejeden psikus krotochwilni mieszczanie sprawiali, ale nikt jej do tej pory nie odziewał. Nawet w tak drobną część, jak biała maseczka. Bo ten nowy atrybut pomnikowej damy wcale nie jest żartem. Może tak wyglądać i cieszyć spacerowiczów, ale maseczkowy happening ma całkiem poważne przesłanie.
Rozejrzyjmy się po całej Polsce i szerzej. Gdzie by nie zajrzał, tam dojrzy pomnikową twarz – i nie tylko twarz – w masce. Zacznijmy od północy. Na Długim Targu w Gdańsku w fontannie nogi moczy Neptun. Nagiego ciała nie okrywają gumowce na wiecznie mokrych nogach, a maska na twarzy. Na prawie identycznej, acz mniej znanej fontannie we Wrocławiu, stoi szermierz. Nagusieńki, jak go artysta stworzył, nie zakrywa przyrodzenia, a usta maską. Skoro już jesteśmy nad Odrą, to w stolicy Dolnego Śląska po ulicach szwendają się krasnale. Skrzaty też się boją koronawirusa i jak jeden pozakładały maski. Do Gdańska po wojnie ze Lwowa przeniósł się Jan III Sobieski. Turków się nie bał, ale z koronawirusem żartów nie ma i maskę założył. W Warszawie maskę założyła półnaga Syrenka. Założyłby pewnie też Zygmunt III Waza, ale stoi za wysoko i po maskę najwyraźniej z kolumny nie chciało się królowi zejść. W Krakowie to już chyba wszystkie pomniki są „zamaskowane”. Poczynając od galerii osób najważniejszych w Parku Jordana, przez Adama Mickiewicza na Rynku Głównym, po Dżoka, który siedzi przy Rondzie Grunwaldzkim. Dżok to pies, któremu pan zginął, a wierny sługa żywota dokonał na miejscu tragedii. Rozbawiony do łez rubaszny Bachus w Zielonej Górze też uśmiech zasłonił maseczką. Na cóż, to w stolicy polskiego winiarstwa wyryto pierwszy w kraju przypadek COVID-19. Bierzmy więc przykład nie tylko z Marii Resseguier, hrabiny z Kinskych. Maseczki jeszcze są w modzie.
JC