Starsza pani w studni

I po strachu, ale było się o kogo i o co bać. Bała się rodzina zaginionej kobiety, a zapewne i ona sama nie była w wesołym nastroju, kiedy uwięziona w studni i zaplątana w drutach czekała na wybawienie. Na szczęście to przyszło w porę.

Różne przypadki chodzą po ludziach, a ludzie różnymi ścieżkami. Ścieżki te zazwyczaj plączą się gdy umysł cierpi na zaniki pamięci. To wcale nie rzadka przypadłość w podeszłym wieku. Cierpi na nią, acz w stopniu niezagrażającym życiu m.in. 75-letnia mieszkanka Rudnika n. Sanem. Uszczerbek na zdrowiu „nie wiąże” przy starszej pani opiekunów, tylko od czasu do czasu daje o sobie znać. Dlatego kobieta czasami wychodzi sama na krótkie spacery, zazwyczaj po najbliższym otoczeniu. Pewnego dnia o wieczornej porze wyszła przed dom zaczerpnąć świeżego powietrza i ślad po niej zaginął. Kuzynostwo spenetrowało bliższą i dalszą okolicę, a gdy zaginionej nie znalazło, poprosiło o pomoc policję. Ze względu na wiek, zdrowotną przypadłość i noc, sprawa była pilna i policjanci wyruszyli na poszukiwania. Przeszukali sąsiednie ulice, przepytali sąsiadów i przechodniów. Szczęśliwie weszli na nieodległą posesję, na której kiedyś był zakład produkcyjny. W głębokich zaroślach była niezabezpieczona i niepłytka studnia. Na jej dnie leżała starsza pani. Kobieta przedzierając się – jej zdaniem – do domu przez zarośla zgubiła buty. W ciemnościach wpadła do studzienki, na której dnie była plątanina drutów. Aż trudno to sobie wyobrazić, ale starszej pani nic się nie stało, co stwierdził lekarz pogotowia wezwany na miejsce.

JC