Oczywiście nad Kurzyną Wielką. Ta wieś w gm. Ulanów będzie jedną z baz sieci radiolokacyjnej, która chronić będzie wschodniej granicy Polski. Mieszkańcy zostali już o tym powiadomieni. Na początek wojsko musi znaleźć kilkanaście wolnych hektarów ziemi tuż obok wsi.
8 bm. w Kurzynie odbyło się niecodzienne spotkanie z mieszkańcami. Twarzą w twarz z kurzynianami stanęli mundurowi. Wojskowi reprezentowali kilka jednostek, ale dominowali wśród nich radiotechnicy, gdyż w Kurzynie Wielkiej, a dokładnie w jej przysiółku Zarowie ma stanąć posterunek 3. Sandomierskiego Batalionu Radiotechnicznego. Wojskowi przyjechali uspokoić mieszkańców, że nic im nie grozi od strony instalacji, którą chcą obok ich pól wybudować. I chyba „misja uspokojenia” mundurowym nie wszystkich przekonała, ale do protestów obawiających się zagrożenie zdrowia ze strony radaru raczej nie dojdzie. Zresztą od pomysłu do jego realizacji daleka droga i znajdzie się czas na kolejne spotkania.
Wojsko Polskie przymierza się do nowatorskiej ochrony wschodniej granicy NATO. Na ziemi jej ochroną zajmują się wojska lądowe, granicy powietrznej bronią samoloty i radary. Technika jednak idzie do przodu i radary nie wyłapują, albo robią to za późno w przypadku dronów i pocisków manewrujących. Radarowe stacje naziemne w niektórych sytuacjach są ułomne i wspomagać je mają stacje radarowe umieszczone kilka kilometrów nad ziemią. Radar podczepiony jest do aerostatu, którego wielkość uzależniona jest zazwyczaj od wysokości na jakiej ma „stacjonować”. Balon lub sterowiec jest na uwięzi, która nie tylko utrzymuje go na miejscu, ale i łączy radar w powietrzu ze stacją analiz na lądzie. Takiego radaru nie ogranicza horyzont radiolokacyjny i przez to jest w stanie penetrować przestrzeń nawet do kilkuset kilometrów. Dla przykładu tego typu amerykański radar JLENS wyłapywał cele powietrzne z odległości ponad 500 km, a pojazdy naziemne na dystansie o połowę krótszym. W przypadku takiego powietrznego radaru pod uwagę brany jest jeszcze jeden czynnik. Jest on zdecydowanie tańszy od samolotów czy dronów.
Polska armia od kilku lat przymierzała się do stworzenia instalacji radiolokacyjnych ulokowanych na aerostatach, ale konkretne analizy trwały przez ostatnie dwa lata. W ich wyniku padł wybór na Kurzynę Wielką ze względu na najlepsze warunki taktyczno-techniczne. Będzie to pierwsza w Polsce, a prawdopodobnie też w Europie tego rodzaju instalacja. Wiadomo już, że aerostat zawiśnie na wysokości 4 km, czyli będzie niewidzialny dla nieuzbrojonego oka. Ewentualna szkodliwość dla zdrowia mieszkańców podczepionego pod nim radaru jest żadna. Znaczenie dla obrońców granic za to bardzo wielkie. Te dwa aspekty uspokoiły mieszkańców Kurzyny. Teraz wojsku pozostaje znaleźć odpowiednią działkę. Dla samej instalacji analiz danych przesyłanych z radaru potrzeba kilkaset m kw., ale mundurowi radiotechnicy potrzebują 14 ha, żeby stację wyposażyć w odpowiednią infrastrukturę. Kurzyna Wielka zaś przejdzie do historii, bo jeszcze nigdzie indziej nie ma takiego radaru.
JC
brawo sandomierskibatalion sluzymy na piastowskiej ziemi sandomierskiej