Wyboista droga do świetności

Dwór w Bielinach stał kilka wieków i gościł możnych z szerokiej okolicy. Wystarczyło kilkadziesiąt lat socjalizmu, by zabytek obrócił się w ruinę. Ruinę kupił prywatny biznesmen, dźwignął ją z fundamentów i …na tym poprzestał. Surowe mury odkupiła gmina i stanęła przed ścianą niemożności. By zabytkowi przywrócić dawną świetność potrzeba pieniędzy liczonych w milionach, a tych nie ma w gminnej kasie, w skarbcu resortu kultury i u konserwatora zabytków, choć ten ostatni trochę ostatnio wysupłał.

Bieliny to najstarsza w okolicy wieś, datowana na długo przed Chrztem Polski. San zatrzymywał tu koczowników, z których wyrastały pokolenia flisaków i kupców. Port rzeczny uczynił z Bielin na tyle ważny ośrodek, że o osadzie „San przewosz” w swoich kronikach wspomniał Długosz, a w XIII w. była już tu parafia. A gdyby wierzyć legendom, to sam św. Wojciech nad brzegiem Sanu stawał. Bielin były łakomym kąskiem i często przechodziły z rąk do rąk. Stanisław Uliński, założyciel Ulanowa kupił Bieliny w XVII w., a w połowie wieku następnego właścicielką wsi była już Elżbieta Dulska, córka samego Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Wiek później wieś była już we władaniu hrabiów Mniszchów, a w XX w. w Bielinach gospodarzyli m.in. książę Smoliński i Włodzimierz A. Czartoryski, który emigracją przed nadciągającymi wojskami radzieckimi uratował życie. Rody po kolei znamienite i dla Bielin szczodre. Pozostało po nich wiele pamiątek, a przede wszystkim jakże bogata historia.

Zapisy historyczne są oczywiście dumą bielinian, ale duma mogłaby ich bardziej rozpierać np. w małym muzeum, a przynajmniej izbie pamiątek. Taka na pewno będzie w dworku, który stoi w centrum wspaniałego niegdyś parku. Z parku zostały fragmenty, a sam dworek do III RP dotrwał w jeszcze gorszej formie. Pod koniec wieku kupił go pewien stalowowolanin, który i owszem ruinę dźwignął do stanu surowego, ale na tym konserwatorski zapał mu się wyczerpał. Gmina Ulanów natomiast z dworkiem wiązała i wiąże ambitne plany, zwarte chociażby w strategii rozwoju Bielin. Burmistrz Stanisław Garbacz rozpytywał bieliniaków o to, co chcieliby mieć w magnackim dworku, a oni zgodnie odpowiedzieli, że coś na wzór wiejskiego domu kultury. Kultura u nas jednak kosztuje, a ta budowana na historycznych fundamentach zwłaszcza. Gmina odkupiła dworek z prywatnych rąk i stanęła przed wyzwaniem, skąd wziąć na dokończenie renowacji. W całości, czyli z pobieżnym chociażby odtworzeniem parku, potrzeba ok. 3,3 mln. zł. Skarbnik gminy może tylko marzyć o takich pieniądzach, więc zaczął ich szukać na zewnątrz. Starania o dotację z marszałkowskiego RPO w roku ubiegłym z powodów formalnych zakończyły się na samym starcie. O połowę przytoczonej kwoty Ulanów wystąpił do Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a ten dał kilkadziesiąt tysięcy „na otarcie łez”. Wniosek o dotację dla Bielin leży jeszcze w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na razie wieści ze stolicy nie są budujące, ale Bieliny i gminny Ulanów się nie poddają. A historia starej magnackiej wsi patrzy na jej mieszkańców i turystów pustymi oczodołami okien dworu, który przez jego właścicieli pałacem był nazywany. Nazywany tak nie z przypadku.

JC

1 KOMENTARZ

  1. Nie znam dokładnie sprawy, ale kwota trochę ponad trzy miliony jest do zdobycia. Kwestią jest pomysł na dwór. Coś w rodzaju lokalnego domu kultury może rzeczywiście się nie przebić. Byłem w tym miejscu kilka razy i jest ono na pewno wyjątkowej urody. Dobrze się stało, ze gmina odkupiła dwór. Jednak potrzeba pomysłu wyrastającego ponad lokalność Bielin.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.