Postawmy Kingę na nogi! Dzień 15 – z dziennika Jacka Balceraka…

Oprac: Malgo La                                                                                                  Zapewne pamiętają Państwo samotny spływ kajakiem Wisłą, jakiego podjął się Jacek Balcerak w szlachetnym celu – by postawić na nogi 13-letnią Kingę, cierpiącą na wrodzoną sztywność stawów (artrogrypozę), które to schorzenie nie szczędzi dziewczynie codziennego bólu i uniemożliwia samodzielne poruszanie się. Są jeszcze inne choroby, nieubłaganie towarzyszące Kindze każdego dnia i każdej nocy.

Jacek płynie już 15 dni po to, by napełnić ,,skarbonkę” Kingi, przeznaczoną na jej operację. Dokonano już wielu wpłat,  za co Kinga jest Państwu bardzo wdzięczna. Podobnie zresztą i Jacek, dla którego ta sprawa stała się życiowym priorytetem. I choć spływ powoli zbliża się do końca, Jacek nie zamierza przerwać walki o Kingę.

Pokonał już większość z 940 kilometrów wyznaczonej trasy. Wczoraj miał bardzo trudne zadanie – przepłynąć Zalew Włocławski. Oto fragment z prowadzonego przez Jacka dziennika samotnej podróży:

Zalew Włocławski. Zbiornik o długości ok. 40 km. Zgodnie z zapowiedzią przywitał mnie wiatrem i sporymi falami. Przezornie ubrałem kamizelkę, powiązałem ekwipunek, aby w razie ,,w”, niczego nie pogubić. Tutaj to inne pływanie. Dobrze, że wiatr mi sprzyjał. Ten dzień był mi potrzebny, gdyż oprócz codziennego zmęczenia, dostałem sporą dawkę adrenaliny. Przyjemność zaczęła mi sprawiać bitwa z falami. Ja, kompletny laik wodny, uczyłem się dopiero, jak je okiełznać. Powoli, z mozołem, zacząłem je wykorzystywać do swoich celów. Stawałem się wilkiem rzecznym. Może nie było scen z filmu ,,Gniew Oceanu”, ale dla mnie, te fale były spore. Kiedy już się oswoiłem, nawet zacząłem ich szukać. Z końcem dnia, kiedy już cichły, trochę brakowało.

Dziś w nocy zafundowałem sobie kolejną dawkę nowych odczuć. Kajak stał się moją sypialnią i zauważyłem, że żyjemy w coraz większej symbiozie. Z przodu, po wyciągnięciu butli z wodą, jest sporo miejsca na nogi i mieszczę się idealnie.

Do tej pory starałem się rozbijać bardzo blisko wody i to pozwalało mi lepiej ją czuć. Teraz noc pod gołym niebem, zdecydowanie potęguje uczucie bliskości. Zacumowałem w pobliżu wysokiego piaskowego urwiska przy dość płytkiej gliniastej zatoce, około 2 km do zapory. Widzę ją błyskającą feerią barw. Zająłem terytorium jakieś sporej ryby, bo rzuca się ciągle i nie wiem, czy chce mnie wyprosić, czy zaakceptowała moją obecność i sobie żeruje. Żałuję, że nie jestem w stanie rozpoznać słyszanych dźwięków, nie wiem, co tak skrzeczy, gwiżdże, mlaska. Jest godz. 23 i rzeka ciągle żyje. Co chwila coś puka w dno kajaka i tłumaczę sobie, że to tylko woda. Noc ciepła, gwiaździsta, kajak delikatnie się chybocze. Będzie dobra noc. Mam nadzieję, że sporo jeszcze usłyszę.

Kończąc, bo trochę zmęczony jestem, a chciałbym posłuchać trochę Wisły, chciałbym wrócić do początku wpisu. Pamiętajmy, że chodzi tu, aby postawić Kingę na nogi. Może macie jakieś pomysły na urozmaicenie akcji? Przemyślcie, proszę.

Ja jeszcze posłucham, a Państwu – dobrej nocy!

Inicjator akcji zachęca do ,,pospolitego ruszenia” i udziału w ratowaniu Kingi. Prosi o wpłaty https://www.siepomaga.pl/postawmykingenanogi

lub udział w aukcjach prowadzonych przez grupę Postawmy Kingę na nogi  https://www.facebook.com/groups/3125159057605379