Autosacrum, czyli wspomnienie Św. Krzysztofa

Jak Polska długa i szeroka w sobotę wierni do kościołów podjechali autami. Dokładnie nie wiadomo skąd wziął się ludowy zwyczaj pokropku koni mechanicznych. Niektórzy coś szepczą nawet o zabobonach, a mimo to ochoczo wystawiamy samochody do swoistego konkursu piękności na przykościelnym wybiegu, czyli parkingu. Wody święconej nigdy za wiele, ale nie zmywa ona z kierowców obowiązku myślenia za kierownicą.

„Boga przyzywaj, ręki przykładaj” – mówi ludowe porzekadło. Inaczej mówiąc, rób tak, by Bóg był zadowolony. Siedząc za kierownicą też. Tymczasem jesteśmy jednymi z najgorszych kierowców w Europie. Narażamy siebie i innych, zapominając, że za tych innych odpowiadamy tak jak Św. Krzysztof za Jezusa, gdy przenosił Go przez Jordan. W dzień poprzedzający imieniny Krzysztofa w Polsce wydarzyły się 73 wypadki, w których rany odniosło 89 osób, a troje uczestników zginęło. Na samym Podkarpaciu tego dnia były trzy wypadki drogowe z dwiema osobami zabitymi i pięcioma rannymi.  W 2018 r. w wypadkach na polskich drogach zginęły 2862 osoby (125 na Podkarpaciu), a w roku ubiegłym było 2905 ofiar śmiertelnych (157 na Podkarpaciu). Średnio w co 10. wypadku ktoś traci życie. Te statystyki są zatrważające. W  ostatnich latach w Polsce na drogach ginie 76 osób na 1 mln. mieszkańców. Biorąc pod uwagę całą Unię Europejską, gorzej jest tylko w Bułgarii i Rumunii. Średnia w UE to 46 ofiar na 1 mln. mieszkańców, ale w Wielkiej Brytanii ginie tylko (albo aż) 28 osób, a w sąsiedniej Słowacji 46. Trzy czwarte polskich kierowców przyznaje się do przekraczania dozwolonej prędkości, 58 proc. mknie z nadmierną prędkością po autostradach, a aż 84 proc. przekracza prędkość przejeżdżając przez wsie i małe miejscowości. Czy każdy w poświęconym samochodzie powyższych grzechów drogowych nie popełnia? Nic takiego, bo gdyby tak było, Krzysztofowy pokropek byłby obowiązkowy. Stajemy po mszy patronackiej przy swoich autach w oczekiwaniu na księdza z kropidłem, bo liczymy na swego rodzaju „niebiańską polisę”. Licząc na opiekę Boga, dawajmy Mu jednak szansę. „O Panie, daj mi pewną rękę, dobre oko, doskonałą uwagę, bym nie pozostawił za sobą płaczącego człowieka – wznosimy modły do Wszechmogącego za pośrednictwem Św. Krzysztofa. – Spraw bym nie stał się przyczyną śmierci tych, którym Ty dałeś życie. Zachowaj, o Panie, wszystkich którzy będą mi towarzyszyć od jakichkolwiek nieszczęść i wypadków. Naucz mnie, bym kierował pojazdem dla dobra drugich i umiał opanować pokusę przekraczania granicy bezpieczeństwa szybkości. Spraw, aby piękno tego świata, który stworzyłeś, wraz z radością Twej łaski, mogły mi towarzyszyć na wszystkich drogach moich”.

Św. Krzysztof pochodził z Azji Mniejszej. Z racji na niezwykłą siłę trudnił się przenoszeniem przez Jordan pielgrzymów zmierzających do Ziemi Świętej. Pewnej nocy usłyszał prośby dziecka o przeniesienie na drugą stronę rzeki. Czyniąc zadość tej prośbie poczuł olbrzymi ciężar, ale dopiero na drugim brzegu poznał, że na ramionach niósł Jezusa. – Dźwigasz cały świat, gdyż ja jestem ten, któremu służysz pomagając innym – rzekł do niego Mesjasz. Św. Krzysztof (dosł. Niosący Chrystusa) zginął męczeńską śmiercią ok. 250 r. Jest patronem specjalnym, jednym z Czternastu Świętych Wspomożycieli. Jest patronem dobrej śmierci, przewoźników, biegaczy i podróżników, a współcześnie głownie kierowców. 25 lipca w polskim kościele obchodzony jest jako Dzień Bezpiecznego Kierowcy.

JC