Stalowa Wola, Ulanów. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozdzieliło pieniądze z tzw. funduszy norweskich. Kilkanaście mln. zł trafiło do naszego regionu. Wygraną jest Stalowa Wola, ale my wskazujemy na Ulanów, któremu dzięki pieniądzom spoza UE przybędzie bardzo potrzebna placówka zajmująca się – no właśnie – dziedzictwem narodowym.
Fundusze norweskie to pieniądze, które wpłacają do kasy UE kraje spoza Wspólnoty, by móc istnieć na rynkach unijnych. MKiDN miało do podziału 240 mln. zł z tychże funduszy. Resort kultury rzadko miewa tak wypchaną kiesę, więc sięgnąć do niej próbowała cała Polska. Swoimi pomysłami na „restaurację i rewitalizację dziedzictwa kulturowego” donatorów próbowało zainteresować aż 224 placówki kulturalne. Gdyby Ministerstwo KiDN chciało spełnić wszystkie prośby o dotacje, musiałoby rozdać 1,9 mld. zł, a miało osiem razy mniej. Przesiew był okrutny, ale dla nas szczęśliwy.
Wśród największych beneficjentów znalazła się Stalowa Wola, która szukała wsparcia na „przebudowę i wykonane prac konserwatorskich w Miejskim Domu Kultury celem efektywnego wykorzystania dziedzictwa kulturowego. Głownie chodzi o remont, a w zasadzie przebudowę Sali widowiskowej w MDK, dostosowanie małej sali kinowej do wymogów Sali muzyczno-teatralnej, odnowienie sali baletowej, utworzenie kilku nowych pomieszczeń na piętrach MDK i udostępnienie tych pięter dla osób niepełnosprawnych. Magistrat stalowowolski wyliczył, że zrealizowanie tych pomysłów kosztować będzie prawie 20 mln. zł i wystąpił o dotację bliską 16 mln. zł. Nikt tak wysokiej dotacji nie dostał, a do ostatecznej rozgrywki zakwalifikowały się m.in. Muzeum zamkowe w Malborku (15 mln. zł dotacji) i Zamek Królewski na Wawelu, który zadowolić się musiał 13,1 mln. zł na odrestaurowanie zamku w Pieskowej Skale. Stalowa Wola dostała 13,522 mln. zł. To bardzo dużo.
Chyba jeszcze szczęśliwszy od Stalowej Woli jest Ulanów, który zabiegał w MKiDN o pieniądze na restaurację dworku Mniszchów w Bielinach. W tych murach tkwią wieki historii regionu i mury z otaczającą pozostałością po parku na początku III RP kupił pewien biznesmen. Nowy pan na bielińskim dworze doprowadził zabytek do tzw. stanu zamkniętego i na szczęście nie zdążył go zamienić we współczesne mieszkanie. Mury długo wołały o pomstę, aż gmina odkupiła je od biznesmena i ułożyła całkiem zgrabny projekt uczynienia w dworze czegoś na wzór małego muzeum. Historia tego dworu jest tak barwna i bogata, że wystarczy ją tylko opowiadać, by wycieczki ściągały nad San. I pewnie niedługo tak będzie, bowiem Ulanów z tej samej puli co Stalowa Wola na uczynienie z dworku bielińskiego placówki tętniącej życiem dostał 4,8 mln. zł!
jc