Okiem byłego prezydenta: Nie wierzę w jego zapowiedzi o końcu zarzynania gospodarki z powodu koronawirusa

Andrzej Szlęzak

Nie słucham premiera Mateusza Morawieckiego. Stracił u mnie jakąkolwiek wiarygodność. Nie wierzę w jego zapowiedzi o końcu zarzynania gospodarki z powodu koronawirusa, jak i w plany “odbudowy gospodarki”. Nie raz już pisałem, że to, co PiS będzie robił w skali ogólnopolskiej, można wcześniej zaobserwować w Stalowej Woli. Obawiam się, że będzie tak odnośnie gospodarki po koronawirusie. Jak będzie wyglądała sytuacja gospodarcza Polski po koronawirusie? Pewnie dużo mądrzejsi ode mnie mają z tym problem. Mogę jednak dać sobie radę z tym, jak pod względem gospodarczym będzie wyglądać Stalowa Wola. Zakładam, że miastem nadal będzie rządził PiS.

Jakaś duńska telewizja nakręciła serial pod tytułem “DNA”. W tym serialu pojawia się Stalowa Wola, jako jakieś bliżej nieokreślone miasto, gdzie wiejskie domy i żeński klasztor. Siostry z tego klasztoru przejmują dzieci od matek, którym wyperswadowano ich zabicie, a po urodzeniu handlują tymi dziećmi. Według znajomego, który mi o tym serialu powiedział, wydźwięk jest taki, że w zacofanym regionie Polski, gdzie zakaz aborcji, jest miasteczko Stalowa Wola z żeńskim klasztorem, w którym handluje się dziećmi. Wymowa dość ponura i reklama dla miasta fatalna. Dodam tylko, że przełożoną klasztoru gra skądinąd wybitna polska aktorka Jadwiga Jankowska – Cieślak. Nie mam pojęcia dlaczego twórcy serialu w tak fatalnej roli obsadzili akurat Stalową Wolę. Co wiedzą o Stalowej Woli? Czy którykolwiek z nich był tutaj? Zastanawia mnie czy ten serial w pewnym wymiarze nie stanie się samospełniającą się przepowiednią i czy ten serialowy obraz “perły COP-u” nie stanie się obrazem Polski, kreowanym na postępowym Zachodzie. Wymowa tego serialu powinna skłaniać dobrze życzących Stalowej Woli do refleksji o tym, co się w mieście dzieje i jaki na tej podstawie obraz miasta jest kształtowany. Dla mnie szczególne ważne są w tym kontekście sposób rządzenia miastem i wynikająca z niego sytuacja gospodarcza. Tymczasem pewne działania władz miasta są jakby esencją gospodarczej polityki PiS-u. Oto dwa przykłady z którymi zetknąłem się ostatnio.
W ostatnich dniach głośno w mieście o pewnej inwestycji, o która i mnie pytano. Otóż na terenie placu targowego miasto wybudowało halę targową dla sprzedawców warzyw i owoców. Miasto halę utrzymuje, ale na niej nie zarabia. Prawdopodobnie nikt sobie nie zawraca głowy kiedy zwróci się kilka milionów wydanych na budowę hali i jej zaplecza. Dla mnie to oczywisty ekonomiczny idiotyzm tym bardziej, że pomysł budowy takiej hali powstał w czasach mojej prezydentury i pewnie dlatego zaczepiono mnie o to. Mój pomysł polegał jednak na tym, by miasto na tym zarabiało. Dlatego zaproponowałem sprzedawcom, żeby założyli spółkę albo stowarzyszenie, na dogodnych warunkach wydzierżawili od miasta grunt, wybudowali halę i zarabiali. Miasto nie musiałoby do niczego dopłacać i ponosić ryzyka, że coś się nie uda. Za to miałoby pewne wpływy z podatków i opłat. Wygrało klasyczne pisowskie myślenie, czyli upaństwowić, zainwestować nie swoje, a potem martwić się co z tym zrobić, bo trzeba dopłacać. O ile wiem na forum Rady Miejskiej trwa dyskusja co robić, żeby hala na siebie zarabiała. To taki typowy przykład sytuacji, w której władza w pocie czoła próbuje rozwiązać problem, który sama stworzyła. Jak sądzę podatnicy – mieszkańcy nie mają pojęcia, że kupując na tej hali płacą podwójnie. Raz za warzywa i owoce, a dwa w podatkach na utrzymanie obiektu, który powinien na siebie zarabiać i się spłacić.
Drugi przykład jest jeszcze bardziej kuriozalny. Bardzo dużym problemem Stalowej Woli jest brak terenów dla inwestorów i wynikający z tego brak inwestorów. Tymczasem dowiedziałem się, że była trzyhektarowa działka, którą dwa razy wystawiano na przetarg i nie znalazł się chętny na jej zakup. Wreszcie zgłosił się inwestor, ale nie zgadzał się na cenę wystawioną przez miasto. I tu znowu pojawiła się różnica z moim bardzo nie pisowskim traktowaniem takich spraw. Mój sposób działania w takich razach polegał na tym, że taką nieatrakcyjną działkę oddałbym inwestorowi nawet za złotówkę, ponieważ korzyść miasta nie polega głównie na jednorazowym wpływie do budżetu za sprzedaną działkę, ale na systematycznych wpływach z podatków przez długie lata i miejscach pracy. Tymczasem wspomnianemu inwestorowi zaoferowano kwotę za którą nikt wcześniej nie chciał kupić tej działki. Inwestor się wkurzył i inwestycję pozyskała gmina z sąsiedniego powiatu. W ten sposób Stalowa Wola straciła około dwieście – trzysta tysięcy złotych z podatków rocznie i co najmniej kilkadziesiąt miejsc pracy. Na dowód słuszności mojego podejścia dodam, że dzięki takiemu traktowaniu inwestorów udało mi się podwoić wpływy do budżetu bez podnoszenia podatków. Teraz o ile wiem podatki w mieście rosną i niestety szybko rośnie zadłużenie, czyli polityka gospodarcza pisowskich władz Stalowej Woli, jak pisowskiego rządu.
Jeśli nie uwolni się inicjatywy przedsiębiorców, a kolejne podatki nie przestaną ich dusić, to wielkie plany państwowych inwestycji skończą się, jak budowa hali targowej w Stalowej Woli. Ona też miała “uszczęśliwić” małych przedsiębiorców. Mam zatem tym większe obawy, co będzie z sytuacją ekonomiczną Polski i Stalowej Woli.
A Państwo wierzycie, że po ustaniu epidemii gospodarka się odrodzi?
Andrzej Szlęzak – polski samorządowiec, w latach 2002–2014 prezydent Stalowej Woli

3 KOMENTARZE

  1. Ja na tym rządzeniu się nie znam , ale takie sprzedawanie za złotówkę to mi się źle kojarzy . Rozprzedawać majątek narodowy ( w zasadzie to rozdawać ) to już byli tacy eksperci i trzeba po latach to odkupywać co by nasze Państwo nie było tylko iluzoryczne czy jak to klasyk mawiał h.. d… i kamieni kupa .
    Co do duńskiego serialu to super scenariusz .Podoba mi się i nie wiem czy Stalowa Wola nie powinna partycypować w kosztach jego produkcji bo to świetna reklama dla naszego miasta. Opisaną fabułę filmu rozumiem tak : W dużym dumnym kraju europejskim jakim jest Polska jest wspaniałe miasto Stalowa Wola, w którym swoją posługę sprawują siostry zakonne walczące o dzieci , którym groziło zabicie przez ich własne matki . W większości “oświeconych” krajów jakże postępowych byłoby to możliwe ale nie w Polsce piękny scenariusz . Coś tam o handlu dziećmi jeszcze było w tym serialu -tak mi się skojarzyło bo jakiś czas temu odbyły się w Brukseli dwudniowe międzynarodowe Targi Dziecięce nazwa może mylić nie chodziło w nich o handel produktami dla dzieci lecz o handel dziećmi. Impreza o nazwie Men Having Babies jest cykliczna we wrześniu odbyła się w modnym Paryżu, w październiku w nowoczesnym Tajpei, w grudniu w etycznym sumieniu świata Tel-Awiwie. Towarem na sprzedaż są dzieci, a kupcami – bogaci homoseksualiści.
    To ja może wolę jednak to nasze “zacofanie” niż tych jaśnie oświeconych dewiantów i niech nas te zboki nazywają Polską b , c , d czy jak tam jeszcze chcą .

    dobranoc

  2. Myślę, że ten serial to antyreklama dla Stalowej Woli. Siostry zakonne zostały przedstawione w tym filmie jako potwory handlujące dziećmi. Czy takie zdarzenia miały miejsce w Stalowej Woli albo w całej Polsce – nie, nic mi o tym nie wiadomo i nic takiego nie znajduje potwierdzenia w policyjnych raportach ale przecież można bezkarnie stawiać KK w roli chłopca do bicia pod ścianą – czyż nie tak ?
    Moim zdaniem władze Stalowej Woli powinny wytoczyć sprawę o zniesławienie producentowi serialu. Zastanawiam się jeszcze czy nie wstyd brać udział polskim aktorom w tym przedstawieniu ?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.