Okiem byłego prezydenta: ten peron, to raczej efekt braku ambicji i wizji

Andrzej Szlęzak
O mojej rodzinnej Stalowej Woli zrobiło się głośno za sprawą peronu przy którym nie będą zatrzymywać się pociągi. Stacja TVN ośmiesza tę inwestycję. a różne osoby przyrównują Stalową Wolę do Włoszczowej z czasów pierwszego rządu PiS-u, gdzie zmodernizowano stację, by mogły stawać przy niej pociągi ekspresowe. Stacja Włoszczowa miała być efektem chorej ambicji prominetnego polityka PiS-u Przemysława Gosiewskiego. Czy peron na przystanku Stalowa Wola – Charzewice jest efektem czyjejś chorej ambicji? Jestem poniekąd autorem całego zamieszania, więc je opiszę, bo ten peron, to raczej efekt braku ambicji i wizji odbudowania czegoś, co tworzyłoby w Stalowej Woli kulturalny kompleks, unikalny w skali kraju.
Rozwadów i Charzewice, to były oddzielne miejscowości, które w czasach PRL-u włączono do Stalowej Woli. Rozwadów to było miasteczko z tradycjami i całkiem ładnym rynkiem oraz ważnym węzłem kolejowym. Charzewice były wsią należącą do Lubomirskich. Mieli tu pałac, położony w pięknym parku. Historia brutalnie obeszła się zarówno z Rozwadowem, jak i Charzewicami. Rozwadów podupadł jako węzeł kolejowy i ośrodek drobnego, prywatnego handlu i rzemiosła. Charzewice po likwidacji PGR-u niszczały, podzielone między kilku właścicieli. Gdy zostałem prezydentem Stalowej Woli, to w drugiej kadencji rozpocząłem starania o przekształcenie Rozwadowa i ratowanie Charzewic. Pomysł na to polegał między innymi na tym, żeby wyprowadzić z rozwadowskiego rynku ruch dużych samochodów, a zwłaszcza autobusów komunikacji miejskiej, których kilka linii miało na rynku pętlę przystankową. Nie wchodziło w grę przeniesienie pętli w okolice dworca kolejowego, ponieważ nie było tam miejsca. Trzeba było szukać innej lokalizacji. Z kolei pomysł na Charzewice polegał między innymi na rewitalizacji parku, powstaniu dużego ogrodu botanicznego pod dachem, odbudowie pałacu Lubomirskich i uczynieniu z tego kompleksu atrakcji turystycznej, bo taką szansę Charzewice dawały. Do tego potrzeba było dobrego skomunikowania całego kompleksu. Brak dojazdu i parkingów był słabym punktem Charzewic jako potencjalnej atrakcji turystycznej. Uznałem, że najlepszym rozwiązaniem obu problemów będzie lokalizacja pętli autobusowej dla Rozwadowa i parkingów dla kompleksu charzewickiego, na terenie położonym między drogą biegnącą przez Rozwadów i obok parku oraz linią kolejową Rozwadów – Lublin. Budowa przy tej linii przystanku kolejowego Stalowa Wola – Park Lubomirskich (chciałem by tak nazywał się ten przystanek) byłaby w moim zamyśle dodatkowym udogodnieniem zarówno dla pasażerów komunikacji miejskiej, chcących przesiąść się na pociąg, jak i dla turystów, chcących zwiedzać Charzewice i Rozwadów. Było też tam miejsce na małą gastronomię i jakieś sklepiki. Twierdzę, że ten plan był sensowny i dawał szansę na uczynienie z Rozwadowa i Charzewic ciekawej oferty turystycznej. Trzeba podkreślić, że powstanie nowej pętli autobusowej, parkingu i budowa przystanku kolejowego miały sens tylko wtedy, gdy do skutku doszłaby przebudowa rynku i renowacja parku i budynków po Lubomirskich w Charzewicach.
Po przegranych wyborach nic z tych planów nie wyszło. Charzewice są już nie do uratowania. O planach przebudowy rynku w Rozwadowie wolę nie wspominać. W związku z powyższym nie było większego sensu lokalizować pętlę autobusową i budowanie przystanków kolejowych we wspomnianym miejscu. Z tego wszystkiego kolej dla doraźnych potrzeb wybudowała peron za kilkaset tysięcy przy torze po którym rzeczywiście nie wiadomo czy pociągi będą jeszcze jeździć, a miasto wybudowało drogę dojazdową i parking za podobną lub nawet większą kwotę. Cóż, po spójnym i zasadnym pomyśle pozostało i powstało coś pokracznego w formie i marnotrawnego od strony finansowej. Choć ostatecznie miasto nie powinno mieć problemu z wynajęciem parkingu.
Bardzo żałuję, że tak się stało. Mój pomysł miał sens choćby dlatego, że do tej pory nikt nie stworzył lepszego, a właściwie żadnego. Marzyłem, a teraz okazało się, że tylko roiłem sobie, iż na starość będę się przechadzał po muzeach i zabytkach Rozwadowa, po uliczce żydowskiego sztetla, którą chciałem stworzyć, bo Żydzi byli ważną i integralną częścią historii Rozwadowa, a potem przejść do ogrodów Charzewic renesansowego, barokowego, japońskiego albo orientalnego, bo takie miały powstać i zaglądnąć do ogrodu botanicznego pod dachem, bo po to miasto kupiło teren ze szklarniami. Czy aby ten peron przy którym nie stają pociągi, nie stał się symbolem bezpowrotnie utraconej szansy dla Stalowej Woli i trwonienia publicznych pieniędzy?
A Państwo – zwłaszcza stalowowolanie – co o tym sądzicie?
Andrzej Szlęzak – polski samorządowiec, w latach 2002–2014 prezydent Stalowej Woli