W połowie listopada ub. roku na targu owocami morza w chińskim Wuhan pojawił się wirus SARS-CoV-2, wcześniej już znany jako 2019-nCoV. W rocznicę tamtego wydarzenia rząd RP funduje mieszkańcom Podkarpacia masowe testy na obecność przywleczonego z Państwa Środka koronawirusa. Będziemy testowani razem z mieszkańcami Małopolski i Śląska.
Informację tę w sobotnie południe podał minister zdrowia Adam Niedzielski. Wcześniej Waldemar Kraska, jego zastępca informował, że w rządzie trwa gorączkowa dyskusja nad tym, czy masowe badania ludności przynoszą pożądane efekty. Zaznaczył przy tym, że „być może wykorzystamy testy antygenowe do przeprowadzenia populacyjnego badania w jednym lub kilku województwach”. Nie trzeba było długo czekać, by się dowiedzieć, że województwami objętymi badaniami będą: małopolskie, podkarpackie i śląskie.
Skąd taki wybór, tego poza pomysłodawcami nikt nie może rozszyfrować. Podobno decyzję podjął premier Morawiecki wybierając trzy rejony kraju …najbardziej dotknięte pandemią. Można zrozumieć Śląsk i Małopolskę, ale Podkarpacie raz czy dwa dobijało się do piątego co najwyżej miejsca w kraju pod względem liczby zachorowań. Rozbieranie tej decyzji na czynniki pierwsze nic nam nowego nie przyniesie, więc lepiej od razu zacznijmy przygotowywać się na masowe badania.
Szczegóły tych badań są dopiero dopracowywane i znając mobilność naszego rządu poznamy je najwcześniej za kilka dni. Wiemy jednak, że będą to testy antygenowe i będziemy się przy tym wzorować „na innych krajach Europy Zachodniej”, jak to w Radiu Zet powiedział wiceminister Kraska. Tych wzorców nie ma tak wiele, bo poza Słowacją, tylko w niektórych regionach europejskich przeprowadzono badania przesiewowe. Tak było w kilku miastach Wielkiej Brytanii i tak jeszcze jest na naszym Pomorzu Zachodnim. Modelowym wzorcem jest więc tylko Słowacja i być może sąsiedztwo z nią Podkarpacie zawdzięcza powszechne testy.
Testy antygenowe są mniej dokładne od zalecanych przez WHO testów RT-PCR. Jednak na wynik tychże trzeba czekać do kilku nawet dni, co przy masowych badaniach je wyklucza. Pozostają tzw. testy kasetkowe na obecność białek koronawirusa, które wynik dają maksymalnie po 30 min. Tak testowani byli Słowacy i nie mamy najmniejszej wątpliwości, że i mieszkańcy Podkarpacia będą badani z kropli krwi. Taki test pozwala na oznaczenie przeciwciał SARS-CoV-2, zarówno wczesnych IgM, jak i późnych IgG, czyli wykrycie osób, które miały kontakt z osobami zakażonymi i takich, które przechodzą chorobę bezobjawowo lub skąpo objawowo, ale mogą być źródłem zakażeń dla innych. Nikt Słowaków nie zmuszał do badań, ale osoba, która nie poddała się testowi samowolnie kierowała się na 10-dniowa kwarantannę z rygorami jej przysługującymi. Sąsiedzi zza Karpat zorganizowali prawie 5 tys. punktów pobrań dla osób powyżej 10. roku życia. Po tygodniu była druga tura ogólnokrajowego testu. W obu turach pobrano ok. 4,9 mln. próbek, czyli można przyjąć, że przebadano 2/3 populacji skierowanej na testy. Wynik pozytywny stwierdzono u niespełna 1 proc. badanych. Wynik nie wpłynął na zmianę krajowych rygorów sanitarnych na Słowacji, ale pozwolił wyłapać lokalne ogniska zarazy. I prawdopodobnie o to drugie naszym rządzącym chodzi, bo wtedy akcję antycovidową będzie można ograniczyć do określonych rejonów.
Masowe badania przesiewowe mają swoich zwolenników i przeciwników. Ich zwolennikiem nie była chociażby prezydent Słowacji, choć Zuzana Caputova ograniczyła się tylko do słabego przygotowania logistycznego całej operacji. U nas już widzimy protesty przeciwników wszelkich antycovidowych ograniczeń, a już na pewno obowiązkowej kwarantanny dla tych, co nie zechcą poddać się testom. Na szczegóły operacji musimy jednak poczekać kilka dni i dopiero wtedy dowiemy się kto i co będzie musiał.
jc