Foto: – mjr Artur Pinkowski
W poniedziałek setki żołnierzy i tony sprzętu bojowego pokonały San w Radomyślu i skierowały się na Nową Dębę. Przeprawie towarzyszył desant z helikopterów. Radomyślacy mieli widowisko „za darmo”, czego mogą im pozazdrościć mieszkańcy Ustki i Orzysza. No, ale na północy odbywa się ostre strzelanie.
Most w Radomyślu n. Sanem był wielokrotnie zdobywany przez wojsko, gdy oczekiwał na remont. Kiedy ten stał się faktem, areną działań bojowych stała się rzeka przepływająca pod przeprawą. Sztabowcy chętnie wybierają teren u podnóża radomyskiego Zjawienia z kilku powodów. Jednym z nich jest położenie między poligonami w Lipie i Nowej Dęby. To zdecydowało o schemacie tegorocznego Karakala, części składowej wielkich manewrów Anakonda. Warto tu nadmienić, że w ub. roku wojsko znów przejęło poligon w Lipie i trwa przywracanie jego właściwego przeznaczenia. Karakal-20 są pierwszymi dużymi manewrami na tym poligonie.
Karakal -20 zapowiadany był na długo przed rozpoczęciem. Głównymi jego aktorami są pancerniacy z 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Dragoni ze Świętoszowa ćwiczą m.in. z 25. Brygadą Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego i oczywiście z podkarpackimi „terytorialsami”. To ok. tysiąc żołnierzy i 200 jednostek różnego sprzętu, który trzeba było najpierw przewieźć przez całą Polskę na ćwiczeniowy start w Lipie. To przemieszczanie ciężkich BWP-ów, amfibii, czołgów i kołowych transporterów opancerzonych jest nie lada logistycznym wyzwaniem, równie ważnym jak zgranie poszczególnych jednostek i końcowe strzelanie na poligonie w Nowej Dębie. Sprytniejsi widzieli karawany wojskowych pojazdów na drogowych „niskopodwoziówkach” i kolejowych platformach. To było na kilka dni przed poniedziałkowym startem.
– Pokonanie rzeki San to bardzo trudne wyzwanie i potężna kopalnia doświadczeń szkoleniowych. San uczy pokory, bowiem to zupełnie inny akwen niż ten, na których szkolili się dotychczas moi żołnierze – mówił obserwujący przeprawę z mostu gen. bryg. Dariusz Parylak, dowódca 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Podwładni gen. Parylaka na co dzień ćwiczą na Odrze i San był dla nich nie lada wyzwaniem. Pod Radomyślem ma dość strome brzegi, a do tego obecnie przybrał i ma w okolicach mostu ok. 100 m szerokości, blisko 4 m głębokości i szybki nurt. Stąd jak to określili dowódcy, „pokonywanie szerokiej przeszkody odbywało się na górnych parametrach możliwości technicznych sprzętu”. Nic z tego sprzętu nie zatonęło i żołnierze poszli dalej.
Karakal-20 obok Geoparda-20 jest składnikiem dużo większych manewrów Anakonda-20, w których bierze udział kilka tys. żołnierzy polskich i amerykańskich. Ćwiczą oni na poligonach w Nowej Dębie, Orzyszu i Ustce. Ciekawe było strzelanie na tym ostatnim, morskim poligonie. Ciekawe dla nas, bowiem brały w nim udział produkowane w Hucie Stalowa Wola „Kraby”. Po raz pierwszy armatohaubice współdziałały z myśliwcami F-16. Jedne i drugie strzelały do celów na wodzie. W warunkach polskich poligonów lądowych cele są maksymalnie odległe o 20 km. Na poligonie morskim ta odległość zwiększa się do 35 km, czyli bliskiej zasięgowi „Krabów”.
JC