Że chodniki śliskie, to nic nowego. Ostatecznie spadł zamarzający deszcz i nie tylko synoptycy przed ślizgawicami ostrzegali. Każdy, kto może odpuszcza sobie w takich warunkach jeżdżenie samochodem i spacery, bo w takich okolicznościach nie mają nic z romantyzmu. Są jednak spacery wymuszone, króciutkie, ale bardzo niebezpieczne.
– Przyjechałam pociągiem z Krakowa i wierzcie mi, bałam się wysiąść na stacji Centrum w Stalowej Woli – skontaktowała się z nami mieszkanka miasta nad Sanem. Dość szczegółowo opisała swój zaledwie 100-metrowy spacer po peronie w pobliżu Hali Targowej przy ul. Okulickiego. Sprawdziliśmy, bo opowieść wydała się nieprawdopodobna. Niestety. W każdym szczególe się zgadzała. Ogólnie mówiąc, cały peron jest pokryty grubą warstwą lodu. Nikt go niczym nie posypał, nikt go nawet nie próbował odkuć. Pasażerowie wysiadając z pociągu stawiali walizki i trzymając się ich, przesuwali się centymetr po centymetrze do chodnika przecinającego tory. Chodnik jest odśnieżony i posypany piaskiem z solą. To wystarcza. Kolei nie stać na piasek, czy kolejarze zaspali? I nie jest to tylko przypadek stacji Stalowa Wola Centrum. Na innych też jest „szklanka”.
jc