(Z)budują dwór z niczego

Fundacja Fundusz Lokalny SMK odbudowuje dwór Kraińskich w Kotowej Woli. Chce w nim zrobić Ośrodek Dziedzictwa Lokalnego. Dwór, który był już w gruzach ma ożyć za cztery lata. A co najciekawsze, nowi właściciele dworu odbudowują zabytek prawie bez wkładu własnego.

„Podaj cegłę, podaj cegłę!” – wołają do wszystkich ludzi dobrej woli wolontariusze z Fundacji FL SMK. Hasło chwyciło, bo pod dworskim dachem trwają już roboty. Materiał na pierwsze prace przywieźli ludzie. Kilka palet cegły z pobliskiej cegielni, trochę wapna, cementu. Na początek wystarczy. Fundacja wymyśliła akcję zbierania wszelakich materiałów budowlanych, które zalegają na podwórkach, w komórkach i magazynach. Mile widziane są cegły czy dachówki pochodzące z rozbiórek, bo już sprawdzone czasem i pasujące do renowacyjnych prac. Kto nie ma cegły czy keramzytu, a dobrze życzy zabytkowi w Kotowej Woli może wpłacać dowolne datki na specjalnie utworzone konto. W czterech powiatach z wideł Wisły i Sanu, a także w Rzeszowie i Warszawie działają ambasadorzy akcji „Podaj cegłę”. Wszystkie namiary i numery konta na stronie internetowej Fundacji SMK.

Fundacja w posiadanie dworu w Kotowej Woli weszła ostatniego dnia ub. roku. Przejęła go od Stowarzyszenia Odnowy Wsi „Wolan”, które na początku poprzedniej dekady dostało go w posiadanie od gminy Zaleszany. Sam dwór, o bardzo interesującej bryle, ma prawie 250-letnią historię. Jego budowniczym i pierwszym właścicielem był podkomorzy Kajetan Kraiński. Na tamte czasy był to nowoczesny dwór z podpiwniczeniami i w kształcie bardziej przypominającym dwory włoskie niż polskie. Co kilkadziesiąt lat posiadłość zmieniała właściciela. Od Kraińskich dwór prawdopodobnie kupił Franciszek Popiel, by po jakimś czasie odsprzedać go bogatemu Żydowi Rachmielowi Kanarkowi. Kanarek z kolei w 1905 r. – to już pewna data – dwór sprzedał Horodyńskim, którzy rezydowali w sąsiednim Zbydniowie. Klucze od dworu w Kotowej Woli dostał Jan Konstanty Horodyński, gdyż rodzina miała dość jego hulaszczych ekscesów i wolała, by trzymał się w bezpiecznej odległości od gniazda rodowego. W tym stanie rzeczy dwór przetrwał dwie wojny, a po drugiej władza ludowa przegoniła Horodyńskich. Jan Konstanty zmarł na emigracji. Nowa władza pomysłów na kotowowolski dwór miała wiele, ale rzeczywistość je zmieniała. Zaraz po wojnie zamieszkały w nim rodziny, które w czasie apokalipsy straciły wszystko. Przez jakiś czas była w nim szkoła, a gdy została wymurowana nowa, w dworze zamieszkali nauczyciele. Gdy ostatni z nich się wyprowadził, rozpoczął się klasyczny szaber dworu. Gdy już rozkradzione zostało wszystko, zaczęły się zapadać stropy i ściany. W takim stanie pod koniec ub. wieku dwór odzyskał Dominik Horodyński. Ostatni z rodu nie miał ani sił, ani pieniędzy na odbudowę i dwór zwrócił państwu, a to oddało go pod opiekę gminie. Gmina nie miała pieniędzy na odbudowę i z chęcią przystała na propozycję Stowarzyszenia „Wolan”. I wtedy, czyli 8 lat temu ruina została uprzątnięta, zabezpieczona i rozpoczęła się wstępna jej odbudowa. Ale i „Wolanowi” zabrakło pieniędzy. Tak dworek trafił do Fundacji FL SMK. Stanisław Baska, jej prezes zapowiada już na 2024 r. pierwszy bal w odnowionym dworze. – Bo plany trzeba mieć – mówi. Jak widać i bez pieniędzy można budować. Ludzie zawsze pomogą.

JC

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.