Znów śmierć na drodze

To był bez wątpienia najtragiczniejszy tydzień na drogach Stalowej Woli i najbliższej okolicy. W trzech różnych wypadkach zginęło trzech mężczyzn. Ostatni wypadek zdarzył się w piątkową noc.

Przed godz. 22 ul. Mickiewicza od strony szpitala jechało audi. Z przeciwnej strony fiat marea. Już wiemy, że 23-letni kierowca audi jechał z dużą prędkością. Na tyle dużą, że mógł nie zauważyć zamiaru skrętu w lewo, który sygnalizował 67-letni kierowca fiata. Gdy fiat skręcał w ul. Wolności w prawy bok auta z dużą siłą uderzyło audi. Uderzenie było tak duże, że fiat został odrzucony na kilkanaście metrów. To nie była jeszcze późna pora i wypadek widziało kilku przechodniów. Oni też próbowali wyciągnąć z wraku poszkodowanego kierowcę fiata. Nie dawał już oznak życia. Próbę reanimacji podjęli ratownicy karetki, która bardzo szybko przyjechała. Lekarz stwierdził zgon kierowcy fiata; karetka zabrała do szpitala młodego kierowcę audi, który z wypadku wyszedł ze złamaną nogą.

– Ta tragedia wisiała w powietrzu – mówi kobieta z bloku przy ul. Mickiewicza. – Auta tu pędzą z wielkimi prędkościami, zwłaszcza po zmroku. Z piskiem opon startują ze świateł na skrzyżowaniu z ul. Staszica i pędzą, jakby ich kierowcy ścigali się z czasem. Czyżby policja o tym nie wiedziała?

Trzy dni wcześniej, 6 bm. rano na ul. Rozwadowskiej autobus śmiertelnie potrącił 79-letniego rowerzystę. Starszy pan przejeżdżał jednośladem po przejściu, na którym zginęło już kilka osób. Tego samego dnia po południu doszło do kolejnego tragicznego wypadku na wylotowej drodze ze Stalowej Woli, tuż za mostem brandwickim. Z podporządkowanej drogi w Brandwicy wyjeżdżała mazda z 25-letnim młodzieńcem za kierownicą. Główną drogą jechał terenowy jeep. Kierowcę mazdy karetka zabrała jeszcze do szpitala, ale była to ostatnia ziemska jego podróż.

jc