Lubelski Związek Piłki Nożnej podjął decyzje o zakończeniu rozgrywek III ligi grupy IV, tym samym przyznając awans Motorowi Lublin. Decyzja jest o tyle kontrowersyjna, że taką samą ilość punktów miał Hutnik Kraków. Co więcej to krakowianie w bezpośrednim meczu wygrali, ale o awansie zdecydował lepszy bilans bramek.
Kiedy przed sezonem 2019/2020 pojawiały się głosy, że Lubelski ZPN przypilnuje, aby to Motor Lublin awansował, wielu pukało się w głowę. Twierdzili, że awans trzeba wywalczyć na boisku, a nie przy zielonym stoliku. Teraz wielu może czuć się oszukanym, pytanie jednak czy słusznie?
Kiedy w sierpniu startowały rozgrywki, nikt się nie spodziewał że przerwie ich największa od dziesięcioleci epidemia, która zdominowała niemal cały świat. Nikt nie przypuszczał, że sezon może być nagle wstrzymany na niemal dwa miesiące, a potem całkowicie zakończony. Nie przewidzieli tego również autorzy regulaminu rozgrywek, którzy pozostawili pole do własnej interpretacji w przypadku kiedy obie drużyny mają tyle samo punktów i zajmują pierwsze miejsce, a sezon jest przerwany na 15 kolejek przed końcem. Trudno jednak kogoś winić, bowiem scenariusz wydawał się być nierealny.
Ostatecznie uznano, że ligę wygrali piłkarze Motoru Lublin mając lepszy bilans bramkowy, aniżeli krakowski Hutnik. Krakowscy piłkarze i działacze powoływali się na fakt, że to oni wygrali bezpośredni mecz. Problem w tym, że rozgrywany był na własnym boisku, a lublinianie nie mieli okazji do rewanżu. Największym problemem jest fakt, że o awansie drużyny z Lublina, zdecydował Wojewódzki ZPN z tego samego miasta. Wydawać by się mogło, że najbardziej rozsądnym i sprawiedliwym rozwiązaniem byłaby decyzja o dokończeniu rozgrywek. To ucięło by wszelkie dywagacje i insynuacje. Niestety stało się inaczej.
Pokrzywdzeni mogą się czuć też inne, drużyny które wcale nie traciły do wyżej wspomnianych drużyn wielu punktów. Tak jak choćby piłkarze Siarki Tarnobrzeg, którzy przed sezonem byli wymieniani w gronie faworytów do awansu do drugiej ligi. Sześć punktów straty to niewiele, biorąc pod uwagę, że do końca sezonu pozostało jeszcze 15 kolejek spotkań. Teraz pozostaje przygotować się do kolejnego sezonu i liczyć, że ten przyszły będzie rozegrany bez podobnych perturbacji, choć słysząc zapowiedzi o kolejnych falach zachorowań na koronawirusa w okresie jesienno-zimowym, to niczego nie możemy być pewni.
Damian Szpak