Jedna jest magazynowa. Sąsiednia produkcyjno-magazynowa. Stoją w głębokim lesie i szpieg żaden do nich nie ma dostępu. Dezamet z Nowej Dęby wpuścił dziennikarzy do swoich nowych hal. Był ksiądz i minister. Było też przecięcie wstęgi, po której to ceremonii wszyscy wyjechali. W nowych halach zacznie się składowanie nowej amunicji. I niech się wróg boi.
Nowodębski Dezamet po swoich przypadkach z motorowerami i żelazkami wrócił na amunicyjne tory, na których został zbudowany. Budowany był jednak dla wyzwań drobniejszych, niż obecne. – Ta fabryka nie była planowana na produkcję amunicji wielkokalibrowej – mówi Tomasz Wawrzkowicz, prezes Dezametu. Przedwojenna Wytwórnia Amunicji Nr 3, a dzisiejszy Dezamet produkowała granaty i pociski „wagi lekkiej”. Kategorię cięższą zapoczątkował sąsiad, czyli Huta Stalowa Wola, który zaczął produkować samobieżne moździerze „Rak”, z lufą kal. 120 mm i automatyczne armatohaubice strzelające pociskami kal. 155 mm. Poszukiwanie producenta pocisków do jednej i drugiej wyrzutni, trwało długo. Produkcji podjął się Dezamet. Bo na dobrą sprawę nie miał wyjścia i wyjście to sobie teraz chwali.
Nie dane nam oceniać, czy zdradzamy jakieś tajemnice, ale bywało, że miesięczną amunicyjną produkcję fabryki z Nowej Dęby można było wywieźć jednym busem. Dezamet wziął się za bary z wielkim kontraktem na niemałą też kalibrowo amunicję do „Kraba”. Ma dostarczyć armii chociażby 24 tys. pocisków kal. 155 mm. – Do transportu tylko czwartej części tego zamówienia musieliśmy wynająć 45 TIR-ów – zdradził prezes Wawrzkowicz. Dał tym wstęp do zrozumienia nietypowej, inwestycji w dwie hale, które nawet nie zasługiwałyby na zauważenie, gdyby nie zdalne ich położenie i boczna betonowa ochrona. Ma się w nich dokonywać końcowy montaż i składowanie wybuchowej produkcji Dezametu.
W ściany i bardzo umocnioną posadzkę bliźniaczych budynków wlano 1,6 tys. m sześc. betonu, uzbrojonego 400 tonami stali. Oczywiście, że to klasyczny bunkier, dodatkowo chroniony z boków piaskowymi gabionami, które mają zabezpieczyć okolicę przed ewentualną falą uderzeniową. To dmuchanie na zimne, bo eksplozje w fabrykach amunicji zdarzają się niezwykle rzadko. W Nowej Dębie czegoś takiego do tej pory nie było.
Mimo pandemii spółka Dezamet zaczęła oddychać. Nikt z kadry nie został zwolniony, a 30 nowych osób znalazło pracę. Dwie wybudowane hale to tylko część obliczonego na 67 mln. zł wielkiego planu rekonstrukcji firmy. Tylko w tym roku Dezamet zainwestował ponad 20 mln. zł w obrabiarki, głównie numeryczne. I w tym też roku sprzedał, co wyprodukował za 370 mln. zł. To dwa razy więcej, niż w roku ubiegłym.
jc
Zapraszamy do obejrzenia zapisu wideo z tego wydarzenia.