Demokracja niedialogowa.

Kampania wyborcza w trakcie II tury wyborów prezydenckich 2020 trwa w najlepsze. Już teraz wiemy, że przejdzie ona do historii. Niestety, wcale nie tej dobrej. Pierwszy raz od 1989 roku nie będziemy mieli do czynienia z debatą dwóch kandydatów starających się rywalizować o stanowisko pierwszej osoby w państwie. Powoduje to, że poziom polskiej kultury politycznej obniża się coraz bardziej. Winę za taki stan rzeczy ponosi klasa polityczna, która zamiast krzewić postawy otwartości i dialogu jeszcze bardziej w sposób cyniczny, kłamliwy i z premedytacją polaryzuję i tak podzielone już polskie społeczeństwo.

Wydawało się, że nie ma nic prostszego niż zorganizowane debaty prezydenckiej. Nie trzeba mieć do tego wielkich zasobów, ani środków finansowych. Możliwości zorganizowania takiej dysputy również było pełno. Tym bardziej żal, że na początku drugiej dekady XXI wieku żadna ze stron obozu KO jak i PiS nie zdecydowały się na kompromis w sprawie tak fundamentalnej. Jest to bardzo niebezpieczny precedens, który może tylko zaburzyć nasz dalszy demokratyczny porządek. Chyba nie ma innego ustroju politycznego, gdzie debata, rozmowa, wymiana myśli i różnych punktów widzeń jest tak oczekiwana, jak właśnie w demokracji.

Na początku wśród sztabów Dudy i Trzaskowskiego pojawiały się pomysły zorganizowania debaty wspólnych telewizji. Pojawił się problem, gdy trzeba było podać jakie stację powinny brać udział w organizacji tej politycznej rozmowy. Pierwsza inicjatywa dotyczyła zorganizowania debaty przez stację: tvn, tvn24, wirtualną polske, onet i polsat. Nic z tego pomysłu nie wypaliło. Zgody nie wyraził sztab wyborczy prezydenta Dudy. Głównym argumentem było nie uwzględnienie stacji TVP. Zdaniem, przedstawicieli zespołu prezydenta możliwość oglądania debaty powinni mieć wszyscy, a nie tylko nieliczni. Z nową inicjatywą wyszli, zatem, sztabowcy kandydata PiS. Zapowiedzieli oni zorganizowanie dyskusji w Końskich w województwie świętokrzyskim. W formule tak zwanej otwartej, to oznaczy, że każdy z mieszkańców tego regionu mógł zgłosić własne pytanie. Na taką propozycję nie przystała drużyna  Rafała Trzaskowskiego. Argumenty: “ustawka” zorganizowania w regionie, gdzie PiS ma duże poparcie społeczne i obawa o stronnicze pytania. Nowa – kolejna już- propozycja dotyczyła zorganizowania debaty w Lesznie. Tam Rafał Trzaskowski zapraszał urzędującego prezydenta Andrzeja Dudę do konfrontacji bezpośredniej w debacie.(zorganizowanej przez jego własny sztab, sic !) Problem polegał na tym, że te same apele kierował Andrzej Duda tylko, ze na debacie w Końskich. Finał finałów był naprawdę trochę zabawny, ale i smutny zarazem. Debata się odbyła, to fakt. Tylko każda w innym mieście. Prezydent występował w Końskich, a Rafał Trzaskowski w Lesznie. Cechą charakterystyczną wystąpień było jedno wolne miejsce dla rywala, który nie przyszedł na debatę. Tak, więc zarówno Rafał Trzaskowski jak i Andrzej Duda, co tu dużo pisać, mówili do pustego krzesła.

“Dziwna ” debata odbyła się, trudno powiedzieć, jednak kto z niej wyszedł bardziej suchą nogą. Skoro jedyna forma komunikacji, jaka mogła obu Panów połączyć, to telepatia. Chodź biorąc pod uwagę wzajemną niechęć konkurentów, to także wątpliwe. Oczywiście, nie uczestniczenie w debatach, też jest strategią wyborczą. Chodzi o to, żeby kandydaci nie mieli szansy na bezpośredni kontakt, który może się okazać dla jednego z nich bardzo dotkliwy sondażowo. Taka taktyka przypomina walkę bokserów, którzy nie rzucają się na siebie, tylko bardzo spokojnie i taktycznie unikają bezpośredniej wymiany ciosów. Przypomina się druga walka pomiędzy Anthonym Joshuą, a Andy Ruizmem. Problem w tym, że najbardziej na debacie powinno zależeć Rafałowi Trzaskowskiemu, to on traci do prezydenta parę milionów głosów. Mówiąc – jeszcze inaczej – językiem piłkarskim, to gra na remis, gdy się przegrywa do  pierwszej połowy 0:2. Oczywiście zdarzały się przypadki, że w końcówce padały wszystkie bramki i wynik całego spotkania ulegał zmianie. Czy jednak w tym przypadku możemy na to liczyć ? Tak czy inaczej, dwunastego lipca czeka nas II tura wyborów prezydenckich. Okaże się wtedy, kto na kolejne pięć lat zamieszka w Belwederze. Możliwości są tylko dwie. Andrzej Duda albo Rafał Trzaskowski. Szkoda tylko, że wyborcy nie mogli sami wyrobić sobie opinii w bezpośrednich debatach. Oby to była tylko jedyna taka sytuacja w naszej młodej jeszcze demokracji.

Tomasz Lisowski