Liderka skrajnie prawicowego Frontu Narodowego we Francji Marie Le Pen zapowiedziała na początku stycznia chęć ponownego startu w wyborach prezydenckich. Swoją wczesną deklarację (przypomnijmy, zbliżające się wybory odbędą się dopiero za dwa lata) motywuje poczuciem obowiązku wobec obywateli swojego kraju.
Kandydatura Marie Le Pen ma być alternatywą dla wizji państwa obecnego prezydenta Francji Emmauel Macrona. W 2017 roku córka legendy francuskiej pracy Jean – Marie Le Pena odpadła dopiero w II turze w rywalizacji o Pałac Elizejski. Liderka Frontu mówi o konieczności budowy jedności narodowej oraz zadaniu postawienia kraju “z powrotem na nogi”.
Decyzja Le Pen zbiegła się z trudnym okresem rządów obecnego prezydenta Republiki. Macron musi borykać się już nie tylko z protestami tzn. “żółtych kamizelek”, ale trapi go również fala niezadowolenia społecznego związanego z forsowaną przez niego reformą emerytalną. Można więc powiedzieć, że walka o głosy francuzów dopiero się zaczyna. Na marzec zaplanowane są wybory samorządowe.
Ewentualne zwycięstwo w wyborach Frontu Narodowego i jej kandydatki w wyborach na prezydenta oznaczałoby całkowity zwrot w prowadzeniu polityki zagranicznej przez Paryż. Nie jest tajemnicą, że skrajna prawica negatywnie ocenia funkcjonowanie integracji monetarnej i samej strefy euro. Przy ewentualnym zwycięstwie Donalda Trumpa w walce o Biały Dom prawicowa fala w polityce na początku XXI wieku uległa by jeszcze większemu wzmocnieniu. Do takich krajów jak : Brazylia, USA, Węgry i Polska dołączyła by Francja.
Tomasz Lisowski
Źródło : france24.com