Oprac. Malgo La
Powiedział Bartek, że … jutro tłusty czwartek – zwyczaj nakazuje zjeść co najmniej jednego pączka. Ten słodki przysmak to dostawa co najmniej 300 zbędnych kcal. A przecież chcemy być fit. Rozsądek podpowiada więc, żeby zachować w tym dniu wstrzemięźliwość.
Jak wybrnąć, żeby wilk był syty i owca cała? I tu z pomocą przychodzi sztuka kompromisu.
Jeśli sami przygotujemy czwartkowe wypieki, mamy wpływ na ich zawartość kaloryczną. Po konsultacji z doświadczonymi gospodyniami, znającymi sztukę pieczenia pysznych pączków od podszewki, mogę z całą odpowiedzialnością polecić kilka sposobów na odchudzenie tych smakołyków.
Pierwszy sposób, dość znany – dodać do ciasta łyżkę spirytusu, rumu lub innego alkoholu, co spowoduje, że nasz pączek wchłonie mniej tłuszczu podczas smażenia. Podobny efekt uzyskamy obgotowując pączki w wodzie przez ok. 2 minuty, zanim wskoczą do wrzącego tłuszczu. Zawartość tłuszczu w pączku będzie mniejsza, gdy, smażąc, wrzucimy go do tłuszczu o odpowiednio wysokiej temperaturze – zbyt niska działa odwrotnie. Możemy też pączki upiec w piekarniku, będą z pewnością mniej tuczące. Sprawdzony patent, to dodanie do ciasta drożdżowego ugotowanych, zmielonych ziemniaków – proporcja 1:1, czyli pół kilograma mąki i tyle samo ziemniaków. Taki ziemniaczany pączek nie tylko świetnie smakuje i dłużej zachowuje świeżość, ale ma o połowę mniej kalorii!
Kluczową rolę w kaloryczności pączka ma nadzienie – najmniej powidła lub konfitura z róży, więcej budyń i czekolada. Taki pączek to już ok. 400 kcal. Lukier także nie jest wskazany – to około 50 kcal więcej.
No dobrze, odchudziliśmy pączki. Jeśli jednak jutro łakomstwo zwycięży rozsądek, nie popadajcie w panikę. Wystarczy energiczny spacer po schodach przez co najmniej 40 minut i po kaloriach! Może to być zresztą 1,5 godziny tańca, albo – ostatecznie – 10 godzinny seans filmowy na kanapie przed TV.
Zdecydowanie polecamy bieganie – 30 minut i pączkowe kalorie odchodzą w zapomnienie. I żadnych wyrzutów sumienia!
KOBIETO, JESTEŚ WIELKA.